- Pochowanie Gii nie oznacza zakończenia jego sprawy. Zleceniodawcy zbrodni, wcześniej czy później, powinni zostać osądzeni - oświadczył w czasie uroczystości pogrzebowych w Kijowie analityk i przyjaciel rodziny Georgija Gongadzego Jewhen Hlibowycki. Zwłoki opozycyjnego dziennikarza przeleżały w kijowskiej kostnicy 15 lat i dopiero we wtorek zostały złożone do groby. Zleceniodawcy zabójstwa sprzed ponad piętnastu lat nie zostali skazani.
Zwłoki ukraińskiego dziennikarza gruzińskiego pochodzenia Georgija Gongadzego zostały pochowane we wtorek na posesji cerkwi św. Mikołaja w Kijowie. Na grobie ułożono flagi ukraińską i gruzińską. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyło kilkadziesiąt osób, w tym aktywiści, politycy i dziennikarze. Koledzy Gongadzego twierdzili, że jego zabójstwo doprowadziło do radykalnych zmian na Ukrainie.
Po jego porwaniu i odnalezieniu jego zwłok, w Kijowie doszło do wielotysięcznych protestów przeciwko ekipie ówczesnego prezydenta Leonida Kuczmy.
- To był punkt graniczny, który doprowadził do zmian systemowych – mówiła redaktor naczelna portalu Detektor Media Natalia Ligaczowa.
"Hańba dla Ukrainy"
Twórca internetowej gazety "Ukraińska Prawda", tropiący zjawisko korupcji na szczytach władz, został porwany 16 września 2000 roku w centrum Kijowa. Milicja przez dłuższy czas nie przyjmowała zawiadomień o jego zniknięciu.
W listopadzie, w podkijowskim lesie, przypadkowi przechodnie znaleźli ludzkie zwłoki bez głowy. Według licznych ekspertyz było to ciało Gongadzego, które zostało przewiezione do jednej z kostnic w Kijowie. Nie można było pochować zwłok z powodu sprzeciwu matki Gongadzego, która utrzymywała, że jej syn żyje.
– To, że ciało przeleżało w kostnicy przez niemal 16 lat, jest hańbą dla Ukrainy – oświadczył obecny na uroczystościach pogrzebowych były przewodniczący parlamentu Ołeksandr Moroz. To on po zaginięciu Gongadzego ujawnił w Radzie Najwyższej fragmenty nagrań, dostarczonych przez szefa ochrony Leonida Kuczmy. W nagranej rozmowie były prezydent miał sugerować oficerom milicji, by "coś zrobili z dziennikarzem".
Redaktor naczelny ukraińskiego portalu censor.net Jurij Butusow dowodził, że Kuczma powinien stanąć przed sądem. – To wyjątkowy przypadek. Dowody świadczące o tym, kto zlecił zabójstwo, zostały już dawno ujawnione. Ich autentyczność została potwierdzona wieloma ekspertyzami, w tym amerykańskiej FBI. Odpowiedzialność Kuczmy jest oczywista – mówił Butusow.
Zeznania byłego generała
Jeden z podejrzanych w porwania i zabójstwa dziennikarza, były szef MSW Jurij Krawczenko, w 2005 roku popełnił samobójstwo. W liście pożegnalnym obarczył za swoją śmierć Leonida Kuczmę. Bezpośredniego sprawcę zabójstwa Gongadzego, byłego generała MSW Ołeksija Pukacza, w styczniu 2013 roku sąd w Kijowie skazał na dożywotnie więzienie.
Podczas zeznania Pukacz twierdził, że nie chciał śmierci dziennikarza. Mówił, że prowadził wobec niego działania śledcze, był przy jego porwaniu i dusił go paskiem. Pasek jednak "przypadkowo się omsknął na szyi". Zabójstwo dziennikarza były generał nazwał dziełem przypadku.
Po odczytaniu wyroku Pukacz oświadczył, że zleceniodawcą był Kuczma i były przewodniczący parlamentu Wołodymyr Łytwyn. Obydwaj dotychczas nie usłyszeli zarzutów.
Prezydent Petro Poroszenko uhonorował Gongadzego Gwiazdą Bohatera. Order odebrała mieszkająca na stale w USA żona Georgija, Myrosława.
Autor: tas\mtom / Źródło: Ukraińska Prawda, censor.net, podrobnosti.ua, tvn24.pl