Rosyjskie władze przygotowują “skok tysiąclecia” - twierdzi znany ekspert Anders Aslund. Jego zdaniem, Władimir Putin podjął decyzję o doprowadzeniu Gazpromu do bankructwa i wyprowadzeniu jego aktywów za grosze do innej spółki. Ludzie Putina mieliby na tym zarobić miliony dolarów. Takiego scenariusza nie da się całkiem wykluczyć, choć Gazprom mogą jeszcze uratować inne rozwiązania – mówią pytani przez tvn24.pl eksperci ds. energetyki.
Jest od lat wizytówką i symbolem potęgi Rosji. Zatrudnia blisko pół miliona ludzi i produkuje osiem procent rosyjskiego PKB. Płacone przez niego podatki pokrywają 1/5 budżetu Rosji. Kontroluje sieć rosyjskich gazociągów, dominuje na krajowym rynku, ma monopol na eksport. Jest gigantem na europejskim rynku gazu, otwiera sobie drogę do Azji, szereg państw wciąż zdecydowaną większość “błękitnego paliwa” (niektóre nawet w 100 proc.) kupuje właśnie od niego. A jednak Gazprom coraz bardziej przypomina giganta na glinianych nogach.
"Skok tysiąclecia"?
Gigantyczne, nieuzasadnione ekonomicznie inwestycje, do tego upolitycznienie, korupcja i
marnotrawstwo. W normalnych warunkach rynkowych prywatna spółka nie mogłaby tak funkcjonować. Ale Gazprom to coś więcej, to ważne narzędzie w rękach Kremla, nie tyle mające na siebie zarabiać, co pomagać realizować polityczne cele. Niedawno ruszyła budowa South Stream, który oficjalnie ma kosztować 20 mld dolarów, a prawdopodobnie wyjdzie w końcu dwa razy tyle. W planach jest budowa dwóch kolejnych nitek Nord Stream (Gazociąg Północny), też za ok. 20 mld USD, choć te obecne są wykorzystywane tylko w ok. 1/3. Mocarstwowe plany dla Gazpromu Putin pisze także na Dalekim Wschodzie – m.in. projekt eksportu gazu skroplonego (LNG) ze złóż w Jakucji za 40 mld USD (analitycy mówią o nawet 65 mld). Przez następne pięć lat wydatki kapitałowe Gazpromu mają sięgać 45 mld USD rocznie, a to i tak minimum (w 2011 planowano 27 mld USD, a wydano 53 mld). Gazowy moloch inwestuje grube miliardy w projekty, które mogą się nawet nie zwrócić, bo sytuacja na globalnym rynku gazu zmienia się na niekorzyść Rosjan. Ostatnie inwestycje mogą doprowadzić Gazprom – formalnie najbardziej dochodową spółkę świata w 2011 r. - do bankructwa w ciągu kilku lat. Dlaczego Putin prowadzi taką politykę?
“Najbardziej wiarygodne tłumaczenie jest takie, że otoczenie Putina chce obrabować Gazprom i nowym swoim funduszem uczynić Rosnieft'” – napisał niedawno Anders Aslund. Na łamach “The Moscow Times” (wcześniej podobne tezy stawiał w “The Financial Times”) ten szwedzki ekonomista, były doradca rządów Rosji i kilku innych postsowieckich republik, obecnie ekspert waszyngtońskiego Peterson Institute, przekonuje, że “z powodu niemądrych decyzji inwestycyjnych Gazpromu, inwestorzy wycofają z niego dziesiątki miliardów dolarów, a wtedy inne związane z ekipą Putina firmy mogą sobie wziąć za grosze kawałki koncernu po jego upadku. To może być skok tysiąclecia”. Nie przypadkiem artykuł został zatytułowany: “Jak Putin zamienia Gazprom w jeden wielki Enron”.
Oprócz korzyści dla ekipy prezydenta istotne tu mogą być też coraz większe problemy Gazpromu w Europie. Być może Putin doszedł do wniosku, że Gazprom, który wcześniej był symbolem rosyjskiej siły i prestiżu, staje się teraz bardziej ciężarem, zużytym narzędziem polityki Rosji.
Aslund widzi już też następcę Gazpromu – miałaby to być Rosnieft' – obecnie światowy gigant naftowy, kontrolowany przez państwo. Koncernem rządzi Igor Sieczin, lider klanu siłowików, uważany za nr 2 w putinowskim systemie władzy.
Możliwość takiego rozwiązania sceptycznie ocenia ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Szymon Kardaś. Za scenariusz bardziej prawdopodobny niż przejęcie gazpromowskich aktywów przez Rosnieft', uważa wariant restrukturyzacji Gazpromu (oddzielenie produkcji od eksportu). - Spółka Sieczina działa przede wszystkim w sektorze naftowym i to ten obszar aktywności będzie miał charakter priorytetowy – mówi tvn24.pl ekspert OSW.
Rozwój wypadków jest jednak trudno przewidzieć ze względu na specyfikę Rosji. - Jedynym stałym elementem jest zmiana. Jakkolwiek trudno jest zrozumieć aktualne trendy na szczytach władzy w Moskwie, to wydaje się, że żaden scenariusz nie jest na tyle abstrakcyjny, aby nie mógł zostać wdrożony – tak o ewentualnym “przejęciu” Gazpromu przez Rosnieft' mówi Tomasz Chmal, ekspert Instytutu Sobieskiego. - Osobiście nie dostrzegam wielkiej racjonalności takiego rozwiązania. Tym niemniej jestem świadomy, że w energetyce zrealizowano już wiele transakcji, które miały mało wspólnego z biznesową racjonalnością – dodaje Chmal w rozmowie z tvn24.pl.
Podobnie myśli Keith C. Smith z Center for Strategic and International Studies (CSIS). - Niski poziom transparentności podejmowania decyzji w Rosji poważnie utrudnia ustalenie, czy decyzja inwestycyjna będzie podejmowana na podstawie motywów ekonomicznych czy tylko z powodów politycznych. Jednak niedawny zakup przez Rosnieft' koncernu TNK-BP wskazuje, że rola kręgów bliskich Kremlowi będzie w najbliższej przyszłości tylko rosła – mówi Smith w rozmowie z tvn24.pl.
Monopol się kończy
Niezależnie od tego, czy Gazprom faktycznie zostanie “skreślony” przez Kreml, faktem już teraz jest ograniczanie jego dominującej, a w niektórych sferach monopolistycznej pozycji. Pod znakiem zapytania stoi już nie tylko wyłączność na eksport gazu, ale także kontrola nad rosyjskim systemem gazociągów. Gigant wypierany jest z bardziej dochodowych części rynku wewnętrznego. W tym roku straci część klientów, bo w 2012 r. zakończyła się większość długoterminowych kontraktów. Część tych odbiorców przejmą Novatek i Rosnieft'.
- Ograniczanie pozycji Gazpromu ma miejsce od kilku lat. Z jednej strony ma to związek z koniecznością uwzględnienia interesów różnych grup biznesowych skupionych wokół elit władzy. Zarówno szef Gazpromu, jak i współwłaściciel Novateku to osoby utrzymujące bliskie towarzyskie związki z urzędującym prezydentem – mówi Szymon Kardaś z OSW. I dodaje: - Z drugiej strony natomiast, Gazprom będzie w kolejnych latach ograniczał (raczej ewolucyjnie niż rewolucyjnie) swoją obecność na rynku wewnętrznym na rzecz większego zaangażowania na rynkach zagranicznych.
Rosnąca konkurencja nie byłaby może problemem, gdyby nie postawa urzędników, którzy coraz mniej sprzyjają Gazpromowi. Od wielu lat strategią państwa było utrzymywanie niskich cen gazu dla klientów
krajowych, więc Gazprom mógł odrabiać straty z tego tytułu jedynie na sprzedaży zagranicznej. Tymczasem na początku 2012 r., wobec mroźnej zimy, Putin nakazał zmniejszenie dostaw gazu do Europy na rzecz zwiększenia sprzedaży w kraju – co przełożyło się na ogromne straty Gazpromu (duża różnica cen krajowej i eksportowej). Teraz zaplanowano w końcu podwyżki w Rosji, ale wzrost o 15 proc. to i tak za mało, żeby zrekompensować straty koncernowi. Gazprom może też narzekać na niskie opłaty za transport gazu przez inne firmy należącym do niego systemem rosyjskich gazociągów. Teraz zarabia ok. 0,4 dolara za transport 1 tys. m sześc. na odcinku 100 km, podczas gdy np. za tranzyt surowca przez Ukrainę do UE musi płacić ok. 3 dolarów. Kolejna niekorzystna finansowo dla Gazpromu decyzja urzędników to wzrost podatku od wydobycia surowców – w 2012 r. musiał wpłacić w sumie 5,4 mld USD wobec 2,2 mld w 2011.
Co gorsza dla koncernu, w listopadzie rosyjskie ministerstwo energetyki ujawniło plany likwidacji monopolu Gazpromu na eksport gazu – zgodę na sprzedaż surowca poza Rosją mieliby dostawać także inni krajowi producenci. Swój ciąg dalszy ma zgłoszony na jesieni postulat Novateku, żeby inne firmy też mogły eksportować gaz skroplony (LNG). 10 stycznia Gazprom musiał zawrzeć z Novatekiem porozumienie o utworzeniu joint venture, które zajmie się produkcją LNG na Półwyspie Jamalskim.
Kandydaci na następcę Gazpromu
Autorzy głośnego opracowania „Putin i Gazprom”, Borys Niemcow i Władimir Miłow twierdzą, że głównym celem kierownictwa koncernu jest wyprowadzanie zasobów państwowej firmy w ręce prywatne. A konkretnie w ręce bliskich współpracowników Putina, jego przyjaciół z czasów pracy we władzach Petersburga oraz kolegów z KGB.
W 2008 r. akcje spółki Novatek nabył biznesmen Giennadij Timczenko, dobry znajomy Putina z czasów petersburskich. Firma niemal natychmiast zaczęła się błyskawicznie rozwijać. Skupowała gazpromowskie złoża surowca, cieszyła się wielką przychylnością władz (ulgi podatkowe). Dziś jej największymi udziałowcami są dwaj rosyjscy biznesmeni - Leonid Michelson (ok. 27 proc.) i Giennadij Timczenko (ponad 23 proc.). 10 proc. udziałów ma Gazprom, ale – co ważne z punktu widzenia wizerunkowego – są inwestorzy zagraniczni, m.in. francuski Total (12 proc.). Na rynku krajowym Novatek przejął szereg klientów Gazpromu, m.in. E.ON Russia i elektrownię należącą do fińskiego Fortum (dwa 15-letnie kontrakty). W grudniu ub.r. porozumiał się ze spółką zależną Gazpromu Mosenergo (dostawy 27 mld m sześc.). Dziś Novatek jest jedyną prywatną spółką gazową w Rosji, która ma szanse konkurować z Gazpromem na rynku unijnym i pierwszą, której Kreml pozwolił naruszyć eksportowy monopol Gazpromu (kontrakt z niemieckim EnBW). W 2012 r. firma miała najwyższy w czołówce rosyjskich koncernów energetycznych wskaźnik oceny atrakcyjności akcji giełdowych (C/Z) – 8,1. Dla porównania, Gazprom miał 3,32, a Rosnieft' 6,66.
Ale to właśnie ta ostatnia firma może rywalizować z Novatekiem o miano potencjalnego następcy Gazpromu. Już teraz jej kapitalizacja na moskiewskiej giełdzie – 93 mld USD, niewiele ustępuje kapitalizacji Gazpromu – 112 mld USD. W długoterminowych planach Rosniefti jest wydobycie 100 mld m sześc. gazu rocznie. Jeśli to marzenie się spełni, koncern stanie się poważnym konkurentem Novateku i Gazpromu. Obu tym rywalom Rosnieft' odebrała ostatnio część gazowych klientów. Novatekowi państwowy holding energetyczny Inter RAO, który będzie kupował od Rosniefti 35 mld m sześc. gazu rocznie, poczynając od 2016 r. Wyrosła na przejętych aktywach Jukosu Rosnieft' jest dziś największym koncernem naftowym Rosji, jednym z największych na świecie. Dlaczego coraz mocniej wchodzi na rynek gazowy? Choćby z powodu wyższej rentowności biznesu gazowego (40-50 proc.) niż naftowego (25 proc.). Ostatnia transakcja z brytyjskim BP poprawiła wizerunek związanej z siłowikami spółki, co może być istotne, gdyby faktycznie Rosnieft' miała w przyszłości przejąć funkcję Gazpromu w polityce energetycznej Rosji. BP sprzedało Rosniefti połowę udziałów w trzecim co do wielkości rosyjskim koncernie naftowym TNK-BP, Rosjanie zyskują dostęp do know-how Brytyjczyków, zaś ci przejmują 20 proc. akcji Rosniefti.
Rosyjski gaz dla Polski
Jakie znaczenie dla nas mogą mieć ewentualne rewolucyjne zmiany w rosyjskiej energetyce? Wydaje się, że niezbyt duże. Można sobie wyobrazić scenariusz, w którym Rosnieft', Novatek czy inna spółka przejmują prawa i zobowiązania Gazpromu wobec PGNiG. Jeśli jednak odbyłoby się to tak, że partnerem Polski w rozmowach nadal pozostawałby jeden podmiot, to zmienia się niewiele. - Każdy monopol ma tendencję do nadużywania swojej pozycji. Nie ma większego znaczenia czy jest to monopol tej czy innej firmy, z tego czy innego kraju – mówi Tomasz Chmal. Ekspert z Instytutu Sobieskiego w rozmowie z tvn24.pl podkreśla, że “w interesie Polski jest uzyskanie takiej pozycji, aby żaden przedsiębiorca nie był w stanie wykorzystywać swojej pozycji z pokrzywdzeniem konsumentów i całej gospodarki”. - Niewątpliwie lepiej byłoby, aby w dostawach ze Wschodu była większa konkurencja oraz aby mieć możliwość zaopatrywania się w gaz także z innych źródeł niż rosyjskie. Optymalnym byłoby pokrywanie własnego zapotrzebowania ze źródeł krajowych – podkreśla Chmal.
Utrzymanie importu rosyjskiego gazu przez Polskę od Gazpromu mimo osłabienia jego pozycji wyobraża sobie natomiast Szymon Kardaś z OSW. - To jest możliwe, ale tylko w sytuacji restrukturyzacji Gazpromu, polegającej na wydzieleniu odrębnej spółki zajmującej się tranzytem gazu – mówi ekspert. Byłby to jednak efekt nie tyle zmiany strategii Kremla, co nieustępliwości Unii Europejskiej ws. wprowadzania w życie trzeciego pakietu energetycznego, liberalizującego rynek gazowy UE. - Otwartym pozostaje pytanie, na ile Rosja będzie gotowa wyjść naprzeciw unijnym oczekiwaniom. Na razie sprzeciwia się wymuszaniu przez UE respektowania zasad trzeciego pakietu – zaznacza specjalista ds. energetyki OSW.
Ciesząc się z wynegocjowanej kilka miesięcy temu obniżki cen gazu od Gazpromu, nie można zapominać, że Polska była jednym z ostatnich klientów rosyjskiego koncernu, który uzyskał takie ustępstwo. A i to pewnie tylko dlatego, że Rosjanie obawiali się porażki w trybunale arbitrażowym. Warto też pamiętać, że w porównaniu z innymi unijnymi klientami Gazpromu, Polska zyskała na obniżce mniej choćby dlatego, że płaciła dotychczas dużo więcej, niż większość z nich. W pewnym okresie było to nawet o 1/3 powyżej średniej europejskiej. Co jednak najgorsze, wciąż nie zmieniły się dwa ważne, niekorzystne dla Polski elementy umowy: zasada take-or-pay oraz związanie ceny gazu z cenami ropy. Nadal związani jesteśmy długookresową umową, w ramach której musimy zapłacić za całość zakontraktowanego surowca, nawet jeśli całego nie odbierzemy, mając np. gaz z innych źródeł. Cena zaś wciąż będzie ustalana na podstawie średniej ceny ropy, a to jest zawsze więcej, niż w przypadku zakupu surowca na rynku spotowym w ramach kontraktów krótkoterminowych.
Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: "The Moscow Times", "The Financial Times", inf. wł.
Źródło zdjęcia głównego: gazprom.com | materiały prasowe