Z platformy wiertniczej położonej na Morzu Północnym 250 km od wybrzeży Szkocji "ucieka" dziennie 200 tys. metrów sześciennych gazu - poinformował francuski gigant naftowy Total, który od czasu wybuchu pożaru na platformie pod koniec marca stara się opanować sytuację. Prace nad zatamowaniem wycieku wciąż jednak nie ruszyły, a wiercenie "studni" w dnie morza, do której gaz miałby wracać, może potrwać miesiące.
Do wybuchu gazu i pożaru na platformie doszło 25 marca. Sytuacja była bardzo trudna i w ciągu dwóch dni koncern musiał ewakuować z niej oraz z dwóch instalacji pomocniczych 323 członków załogi. Po tygodniu płomień z "komina" znajdującego się 25 metrów nad poziomem wody wygasł samoczynnie, ale gaz wciąż się z niego ulatnia.
Ryby zdrowe, ale testy co tydzień
W promieniu 2 mil morskich od platformy zamknięto przestrzeń dla żeglugi. Chmura toksycznego gazu, która początkowo spowijała niebo w regionie zniknęła, ale olbrzymie ilości gazu mogą wkrótce zagrozić żerującym tam ptakom. Total nie poinformował też jak duży procent z 200 tys. metrów sześciennych gazu ucieka bezpośrednio do morza, bo badania pęknięć w rurze pod powierzchnią wody wciąż trwają.
Naukowcy uspokajają, mówiąc że przebadali w tygodniu ryby wyłowione w bezpośredniej bliskości platformy i "na razie nie ma w nich śladów skażenia". Podkreślają jednak, że sytuację będą monitorować, a wyniki nowych testów publikować co tydzień.
"Zawrócą" gaz
Total przekonuje rząd brytyjski, że całą sytuację "kontroluje" i na dowód tego w piątkowy wieczór przedstawił parlamentowi w Londynie plan działań zmierzających do zatamowania wycieku.
Na platformę zmierzają dwa potężne wiertła, które zostaną wykorzystane do wydrążenia w dnie morza "studni". Do niej inżynierowie będą chcieli wprowadzić gaz nowymi rurami przygotowywanymi od kilku tygodni.
Źródło: The Independent