Rosyjska Flota Czarnomorska bagatelizuje dekret ukraińskiego prezydenta Wiktora Juszczenki. Formalnie, stacjonujące na Krymie rosyjskie jednostki morskie zobowiązane są od środy do informowania Kijowa o planowanych ruchach z co najmniej 72-godzinnym wyprzedzeniem. Sztab generalny armii Rosji odpowiada jednak, że rozkazów będzie słuchał tylko z Kremla.
- Dla Floty Czarnomorskiej mamy tylko jednego naczelnego dowódcę. Jest nim prezydent Rosji. A wszystkie rozkazy z zewnątrz są dla nas bezprawne - oświadczył zastępca szefa rosyjskiego sztabu generalnego Anatolij Nogowicyn na briefingu prasowym w Moskwie.
Kijów bezradny
Dokument podpisany przez prezydenta Juszczenkę zobowiązuje dowództwo rosyjskiej marynarki do każdorazowego przekazywania ukraińskim siłom zbrojnym, służbom granicznym i celnym wykazu osób oraz danych dotyczących sprzętu i przewożonej broni.
W przypadku nie podporządkowania się nowym zasadom, władze ukraińskie zastrzegły sobie prawo do usunięcia naruszających prawo jednostek ze swojego terytorium.
Reguły te nie dotyczą jednostek rosyjskich, które wcześniej przemieściły się w rejon wód terytorialnych Gruzji. - Niestety, nie mamy obecnie prawnej możliwości pociągnięcia dowódców tych jednostek do odpowiedzialności - powiedział Ołeksandr Szłapak, wiceszef kancelarii prezydenta Juszczenki, na środowej konferencji prasowej w Kijowie.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: TVN24