W rosyjskich mediach systematycznie pojawiają się doniesienia o tym, jak to rosyjskie wojsko niedługo dostanie supernowoczesny sprzęt "nie mający odpowiedników". Teraz jedna z bardziej znanych rosyjskich agencji prasowych TASS twierdzi, że "armia za pięć lat dostanie egzoszkielety sterowane siłą umysłu". Wystarczy przeczytać opatrzone takim tytułem doniesienie, aby stwierdzić, że to humbug.
"Rosyjski przemysł obronny będzie w stanie dostarczyć siłom zbrojnym egzoszkielety, które zwiększą siłę i wytrzymałość żołnierzy, za około pięciu lat" - pisze agencja TASS, cytując swojego rozmówcę Aleksandra Klisza ze Zjednoczonej Korporacji Produkcji Instrumentów, która ma być już gotowa do rozpoczęcia produkcji seryjnej.
Bardzo optymistyczne wizje
Dziennikarze TASS bezkrytycznie powtarzają stwierdzenia Klisza, choć z samej jego wypowiedzi wynika, że snuje raczej hurraoptymistyczne wizje bez pokrycia.
Tuż po zapewnieniu, że za pięć lat wojsko może dostać sprzęt rodem z science-fiction, przedstawiciel Korporacji stwierdza nieco mniej stanowczo: - Wydaje mi się, że za jakieś pięć lat będziemy mieli interfejs neuronowy umożliwiający kontrolę protez i egzoszkieletów.
Czyli nie gotowy sprzęt, w który można by ubrać żołnierzy i uczynić z nich roboty, ale urządzenie, które umożliwi odczytywanie fal mózgowych i przełożenie ich na komendy dla wspomaganego szkieletu. Na dodatek nie na pewno, ale "wydaje mi się".
Nie przeszkadza to Kliszowi roztaczać wizji, jak to rosyjscy żołnierze będą mogli nosić 200-300 kilogramów oraz "wykonywać nieprawdopodobne skoki i rzucać ciężkimi przedmiotami". Przy okazji rzeczone egzoszkielety mogłyby być wykorzystywane do "rehabilitacji osób niepełnosprawnych".
To nie takie proste
Biorąc pod uwagę rozwój podobnych technologii na świecie, można bezpiecznie założyć, że twierdzenia Klisza i doniesienia TASS są delikatnie rzecz biorąc przerysowane. Znacznie bardziej zaawansowani w robotyce Amerykanie, Koreańczycy czy Japończycy są w stanie wyprodukować obecnie jedynie dość proste egzoszkielety, czyli urządzenia wspomagające przy pomocy siłowników i silników ruchy człowieka. Nadają się one głównie do rehabilitacji, lecz nie na pole bitwy.
Firmy pracujące na zlecenie Pentagonu trudzą się nad egzoszkieletami od lat, ale nikt nie ryzykuje stwierdzenia, że do 2020 roku rozpocznie się produkcja seryjna modeli dopracowanych w takim stopniu, aby dać je żołnierzom. Największym problemem jest takie skonstruowanie egzoszkieletu, aby nie ograniczył zwinności użytkownika oraz zapewnienie mu odpowiedniego źródła zasilania.
Niektóre amerykańskie firmy już około roku 2010-11 zapewniały, że są gotowe w ciągu kilku lat dostarczyć pierwsze egzemplarze wojsku, ale od tego czasu sprawa ucichła. Teraz ostrożne prognozy mówią, że pierwsze urządzenia mogą trafić do wojska pod koniec tej dekady, ale raczej w formie eksperymentu lub wyposażenia dla służb tyłowych, a nie standardowego masowo produkowanego uzbrojenia dla żołnierzy szturmujących pozycje wroga.
Rosyjska rzeczywistość jest inna
Rosyjskie media, wojskowi oraz przedstawiciele przemysłu, lubują się jednak w doniesieniach o tym, ile to nowoczesnego "nie mającego odpowiedników" uzbrojenia już niedługo trafi na stan wojska. Na początku kwietnia telewizja RT donosiła o wręcz rewolucyjnym projekcie transportowych samolotów strategicznych PAK-TA. Snuto wizję, według której za dekadę flota potężnych maszyn lecących z prędkością dwóch tysięcy kilometrów na godzinę miałaby dostarczyć kilkaset czołgów i wozów opancerzonych oraz tysiące żołnierzy w dowolny punkt globu w ciągu doby. Jest to oczywistą fantasmagorią, która wymagałaby fundamentalnej rewolucji w technologiach lotniczych i olbrzymich nakładów.
Rzeczywistość jest znacznie bardziej prozaiczna. Większość rosyjskich programów zbrojeniowych ślimaczy się, a dostawy naprawdę nowoczesnego uzbrojenia odwlekają się w czasie i mają być coraz mniejsze. Na przykład do niedawna twierdzono, że w 2016 roku ma się rozpocząć produkcja seryjna nowych myśliwców T-50, ale wszystko wskazuje na to, że wówczas zakończą się wstępne testy i zostanie zmontowana seria kilkunastu maszyn przedprodukcyjnych, które następnie gruntownie wypróbuje wojsko.
Podobnie z nowym czołgiem T-14, który zostanie oficjalnie zaprezentowany na paradzie dziewiątego maja. Maszyny, które wtoczą się na plac Czerwony, należą do serii maszyn prototypowych i z defilady wrócą do fabryki. Ich rozwój ma się zakończyć gdzieś w połowie 2016 roku, kiedy mają trafić do wojska na oficjalne testy. Deklaracje o produkcji setek czy tysięcy takich maszyn do 2020 roku, które padały w ramach zapewnień o realizowaniu z powodzeniem Państwowego Programu Modernizacji wojska, można bezpiecznie odłożyć między bajki.
Autor: mk\mtom / Źródło: TASS, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru