Dowódca krzyczał przez radio: "Wyciągnij! Dwójka, wyciągnij!". Jego podwładny, młody pilot szkolący się na F-16, nie mógł tego jednak słyszeć. Był nieprzytomny i pikował z prędkością naddźwiękową. W ostatniej chwili uratował go nowy system zainstalowany w myśliwcu. Amerykańskie wojsko ujawniło nagranie z incydentu, który jeszcze kilka lat temu zakończyłby się tragedią.
Uratowany przez elektronikę młody pilot w ciągu kilku sekund spadł z wysokości ponad pięciu kilometrów do poniżej jednego. Pikujący F-16 rozpędził się do 1,2 tysiąca km/h, przekraczając barierę dźwięku. Pilot nic z tego nie pamięta. Świadomość odzyskał dopiero, gdy samolot sam wyszedł z nurkowania. Co dokładnie się stało, dowiedział się dopiero na ziemi, od wstrząśniętego, ale szczęśliwego dowódcy, który przeżył chwile grozy patrząc na swojego skrzydłowego pikującego ku ziemi.
Komputer ratuje człowieka
Do incydentu doszło w maju nad amerykańskim stanem Arizona. W tamtejszej bazie Tucson stacjonuje 162. Skrzydło Myśliwskie Gwardii Narodowej, zajmujące się między innymi szkoleniem zagranicznych pilotów na F-16. W ramach ćwiczeń przeprowadzane są między innymi symulowane walki powietrzne, na które zazwyczaj wylatują dwa myśliwce. Parę prowadzi instruktor-dowódca, za którym podąża skrzydłowy-uczeń. Po dotarciu nad poligon i osiągnięciu założonej pozycji oraz prędkości, zaczynają się symulowane manewry albo cały pojedynek.
Tak właśnie było 5 maja 2016 roku. Uczniem był zagraniczny pilot, którego danych nie ujawniono. Upubliczniono jednak zdjęcie, na którym widać, że ma naszyte na kombinezonie lotniczym godło norweskiego lotnictwa, które używa F-16. Można więc być niemal pewnym, że to Norweg. Jego instruktorem był major Luke O'Sullivan. Na jego rozkaz zaczął wykonywać prosty manewr, próbując utrzymać się za samolotem dowódcy. Wszystko wydawało się przebiegać rutynowo, jednak przy przeciążeniu wynoszącym około 8 G (ciało pilota stało się osiem razy cięższe), uczeń zaczął tracić świadomość.
Na nagraniu udostępnionym przez USAF słychać, jak oddech Norwega staje się nieregularny. Po chwili traci całkowicie świadomość.
Pozbawiony kontroli F-16 przekręca się na grzbiet i zaczyna pikować ku ziemi, gwałtownie przyśpieszając. Po chwili maszyna przekracza prędkość dźwięku i traci ponad 300 metrów wysokości na sekundę, lecąc w dół jak kamień.
Obserwujący sytuację instruktor zaczyna wołać przez radio, żeby jego skrzydłowy (określany jako "dwójka") wyszedł z nurkowania. Wywołuje go parokrotnie, a za każdym razem jego głos staje się coraz bardziej przerażony. Gdy uczeń jest na wysokości trzech kilometrów i od zderzenia z ziemią dzieli go mniej niż dziesięć sekund, Amerykanin już nie woła, ale krzyczy.
W tym czasie do życia budzi się jednak system Auto-GCAS (Ground Collision Avoidance System - System Unikania Zderzenia z Ziemią), który wykrył, że trajektoria lotu maszyny przecina się z ziemią, a pilot nie robi nic, aby temu zapobiec. Automat na wysokości dwóch kilometrów przejmuje kontrolę i gwałtownie wyprowadza samolot z nurkowania. W krytycznym momencie F-16 był około kilometra nad ziemią. Po kilku sekundach młody pilot odzyskuje świadomość i - zdając sobie sprawę z sytuacji - gwałtownie wyrywa w górę. W tym momencie niebezpieczeństwo było już jednak za nim.
Świadomość stracił od razu
Amerykańskie lotnictwo ujawniło cały incydent po kilku miesiącach, zamieszczając notkę o wizycie instruktora i ucznia w centrum badawczym NASA w bazie Edwards. To tam od 2001 roku prowadzono prace nad systemem Auto-GCAS. Zainicjowano je po wypadku, w którym nieprzytomny pilot F-16 wbił się w ziemię w sytuacji niemal identycznej do tej, którą Norweg przeżył. Od 2014 roku system jest instalowany na F-16 latających w USA. Jego celem jest ograniczenie o 90 procent liczby ofiar wypadków tego rodzaju. Dotychczas system uratował już życie czterem pilotom.
- Zacząłem zakręt i śledziłem samolot instruktora. Następną rzeczą jaką pamiętam jest to, że się budzę i słyszę wołanie "wyciągnij!" - wspominał na spotkaniu w Edwards pilot. - To stało się błyskawicznie. Zazwyczaj w przypadku ludzi, którzy mają już doświadczenie z dużymi przeciążeniami, utrata świadomości następuje stopniowo. Powoli zawęża się pole widzenia. Ja też tak zawsze miałem, ale tym razem wszystko stało się natychmiast - opisywał.
Pilot zaczął odzyskiwać świadomość jeszcze, gdy samolot pikował. Jak twierdzi, widział gwałtownie zbliżającą się śmierć, ale był zbyt otumaniony, aby zacząć działać. - Trzymałem ster, ale wydawało mi się, że w ogóle się nie ruszam. Nagle pojawiła się myśl: "Co się dzieje? Co się stanie?". Wszystko przyszło bardzo gwałtownie, w jednej chwili. Natychmiast pociągnąłem za ster - opisywał mężczyzna.
Bardzo ciasny ubiór
Podobne wypadki są zmorą pilotów myśliwskich jeszcze od czasów międzywojennych, kiedy samoloty zaczęły się robić na tyle szybkie i zwrotne, że utrata świadomości w wyniku przeciążenia stała się realną możliwością. Wraz ze wzrostem możliwości myśliwców, problem narastał. Stosunkowo lekki i zwinny F-16 może z łatwością "obezwładnić" swojego pilota.
Dotychczas problem utraty świadomości w wyniku przeciążeń starano się zwalczyć u źródła. Jeszcze w latach 40. zaczęto pracować nad specjalnym ubraniem dla pilotów, które podczas gwałtownych manewrów silnie ściska dolne partie ich ciała, co powoduje, że krew z mózgu nie odpływa gwałtownie i nie następuje utrata świadomości.
Dzisiaj to standardowe wyposażenie pilotów myśliwskich. Bez niego nie byliby w stanie znosić przeciążeń dochodzących do 9 G, które są uznawane za standardową górną granicę wytrzymałości, choć w sytuacjach ekstremalnych zdarza się ją przekraczać.
Same skafandry to jednak nie wszystko. Niektórzy ludzie są bardziej odporni na przeciążenia, inni mniej. Odsiew następuje już na początku szkolenia pilotów myśliwskich podczas testów w specjalnych wirówkach. Wówczas zaczyna się tez nauka specjalnych technik oddechu i pracy mięśniami, bez których pilot nawet w najlepszym skafandrze przeciwprzeciążeniowym nie byłby w stanie zachować jasności umysłu podczas ostrych zwrotów.
Walka z przeciążeniem
Przeciążenie rzędu 9 G oznacza, że za sprawą sił działających na ciało pilota, staje się ono dziewięć razy cięższe. Dorosły mężczyzna czuje się tak, jakby ważył niemal tonę. Poruszenie ciała staje się praktycznie niemożliwe. Nawet oddychanie wymaga wyjątkowego wysiłku. Piloci są uczeni, aby wykonywać bardzo szybkie oddechy co kilka sekund, pomagając sobie mięśniami brzucha. Jeśli tego nie zdołają zrobić, do problemu niedokrwienia mózgu zacznie dochodzić niedotlenienie i utrata świadomości stanie się jeszcze bardziej prawdopodobna. Muszą też pomagać skafandrowi silnie ściskając nogi, pośladki i mięśnie brzucha.
Jak można sobie wyobrazić, walka z przeciążeniami jest niezwykle męcząca. Podczas prób w wirówkach piloci są poddawani największym obciążeniom na maksymalnie kilkanaście sekund za jednym razem, ale to i tak wystarcza, aby po kilkuminutowej sesji byli wyczerpani. To jedno z istotnych ograniczeń współczesnych myśliwców. W trakcie gwałtownej walki manewrowej pilot traci siły i z czasem coraz mniej sprawnie obsługuje swoją skomplikowaną maszynę. Między innymi z tego powodu kusząca jest idea myśliwców bezzałogowych, choć są one jeszcze bardzo odległą wizją.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: public domain | U.S. Air Force