Parlament Europejski zagroził w środę, że nie zaakceptuje kandydata na szefa Komisji Europejskiej po przyszłorocznych wyborach, jeśli nie będzie miał on wcześniej nominacji od któregoś z europejskich ugrupowań.
Europosłowie chcą w ten sposób utrwalić zwyczaj wskazywania głównych kandydatów (tzw. spitzenkandidaten).
Główni kandydaci znani przed wyborami?
- Unia musi być bardziej demokratyczna, bardziej przejrzysta, bo inaczej po prostu jej nie będzie. Fakt, że obywatele znają kandydatów na przewodniczącego Komisji Europejskiej przed wyborami, jest krokiem ważnym i we właściwym kierunku – oświadczył po głosowaniach w tej sprawie sprawozdawca Parlamentu Europejskiego Esteban Gonzalez Pons (EPL).
Taka postawa Parlamentu Europejskiego będzie problematyczna dla państw członkowskich. Wprawdzie już w 2014 r. obecny szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker był kandydatem europejskiej centroprawicy (EPL), ale szefom państw i rządów było nie w smak, że nie mogą podjąć decyzji w tej sprawie w zakulisowych negocjacjach.
PE podkreśla, że preferowana przez niego metoda wyłaniania szefa KE, choć nie ma wyraźnego umocowania w unijnym prawie, pozwala w czytelny dla wyborców sposób powiązać wybór przewodniczącego Komisji z wynikiem wyborów europejskich. Większość posłów w Parlamencie Europejskim uważa, że metoda się sprawdziła, i dlatego chcą, by wybory w roku 2019 pozwoliły na trwałe zakorzenienie się tej praktyki. Nie zgadzają się na odstąpienie od niej.
Wyraźne poparcie
"Głos Parlamentu jest w tej sprawie kluczowy, bo od czasu wejścia w życie Traktatu z Lizbony to do Parlamentu należy decyzja, który z kandydatów będzie kierował Komisją Europejską przez kolejnych pięć lat” – czytamy w komunikacie europarlamentu. W przyjętym w środę zdecydowaną większością głosów dokumencie (457 głosów za, 200 przeciw i 20 wstrzymujących się) posłowie ostrzegają państwa członkowskie, że gotowi są odrzucić każdego pretendenta, który nie byłby tzw. głównym kandydatem wskazanym przez jedną z pięciu partii europejskich.
Europosłowie proponują ponadto zmiany w „porozumieniu ramowym” między Parlamentem a Komisją, tak by politycy, którzy są członkami obecnej Komisji, mogli kandydować w wyborach do Parlamentu Europejskiego oraz być nominowani przez partie europejskie na „głównych kandydatów”. Jeśli dojdzie do takiej sytuacji, szef KE będzie informował PE o działaniach podjętych, by zagwarantować, że członkowie Komisji biorący udział w kampaniach przestrzegają zasad niezależności i uczciwości. Propozycja przewiduje, że komisarze kandydujący w wyborach nie będą mogli wykorzystywać zasobów ludzkich ani materialnych Komisji do jakichkolwiek działań związanych z kampaniami wyborczymi.
Proponowane zmiany w porozumieniu międzyinstytucjonalnym, które wcześniej zatwierdziła komisja konstytucyjna PE, są wynikiem negocjacji między Konferencją Przewodniczących PE a Komisją Europejską. Modyfikacje wejdą w życie po zatwierdzeniu ich przez obie instytucje.
Zgodnie z zapisami Traktatu Lizbońskiego to szefowie państw i rządów w Radzie Europejskiej mianują przewodniczącego Komisji. Potrzeba do tego większości 2/3 głosów. Liderzy mają w tym procesie uwzględniać wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego. Po tym jak Rada Europejska nominuje kandydata, zatwierdzają (bądź odrzucają) go eurodeputowani. Procedura "spitzenkandidata" nie jest wymieniona w traktacie.
Autor: adso / Źródło: PAP