Dołożyliśmy wszelkich starań, ale nie byliśmy w stanie temu zapobiec - zapewnił w poniedziałek Lee Man-hee, założyciel i przywódca kontrowersyjnej sekty religijnej Kościoła Jezusa Shincheonji. Z sektą wiązane jest 40 procent wykrytych w Korei Południowej zakażeń koronawirusem.
88-letni Lee Man-hee, założyciel i przywódca kontrowersyjnej sekty religijnej Kościoła Jezusa Shincheonji (Nowego Nieba i Ziemi), z którą wiązane jest 40 procent wykrytych w Korei Południowej zakażeń, podczas poniedziałkowej konferencji prasowej na kolanach błagał o wybaczenie władze i społeczeństwo kraju. - Choć nie było to zamierzone, wiele osób uległo infekcji - przyznał. - Dołożyliśmy wszelkich starań, ale nie byliśmy w stanie temu zapobiec - przekonywał.
- Nigdy nie myślałem, że to się zdarzy, w najgorszych snach - stwierdził, dwukrotnie skłaniając się ku ziemi, co - jak podkreśla agencja Reutera - jest w Korei tradycyjnym znakiem ukorzenia się i wyrażenia żalu. Epidemię nazwał "wielką katastrofą".
Lee Man-hee twierdzi, że jest Mesjaszem. Jego wyznawcy wierzą, że poprowadzi do nieba 144 tysiące ludzi.
Koronawirus na świecie. Relacja tvn24.pl
Lee i 11 innych przywódców sekty są oskarżani o przyczynienie się do rozprzestrzeniania się wirusa. Mieli ukrywać nazwiska członków ruchu, którzy odwiedzili chińskie miasto Wuhan, gdzie zaczęła się epidemia.
W niedzielę władze miasta Seul złożyły pozew do prokuratury przeciwko 12 przywódcom sekty, w tym jej założycielowi. Zarzucają im, że ukrywali przed władzami nazwiska członków sekty, którzy mogli być nosicielami groźnego wirusa.
Kim Shin-Chang, jeden z wyższych rangą członków sekty, przekonywał w rozmowie z BBC, że ponieważ jego Kościół jest klasyfikowany w Korei Południowej oraz w chrześcijańskiej społeczności jako sekta, jego członkowie często są dyskryminowani, prześladowani i krytykowani. - Dochodziło do przestępstw z nienawiści i łamania praw człowieka - skarżył się. Jak tłumaczył, z tego powodu informacje dotyczące członków sekty były utajniane, jednak teraz zdecydowano się je ujawnić władzom, aby pomóc w walce z koronawirusem.
Sekta w cieniu oskarżeń
Według Koreańskich Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom (KCDC) niektórzy członkowie sekty odwiedzili w styczniu miasto Wuhan w środkowych Chinach, gdzie w grudniu po raz pierwszy pojawił się koronawirus. Kościół jest obecny i ma swoich wyznawców w tym mieście.
Przedstawiciel KCDC po raz pierwszy potwierdził w niedzielę informację o tym, że niektórzy członkowie koreańskiej sekty byli w Wuhanie. Zastrzegł, że nie jest jasne, ile to było osób oraz czy ich podróż odegrała rolę w rozwoju epidemii.
Jak pisze BBC, po przeprowadzeniu wywiadów ze wszystkimi 230 tysiącami członkami Kościoła, prawie 9 tysięcy z nich stwierdziło, że wykazują objawy charakterystyczne dla koronawirusa. Jedną z pierwszych zakażonych w Korei Południowej była 61-letnia członkini sekty. Początkowo odmawiała ona przyjęcia do szpitala na badania. Wiadomo, że zanim uzyskała wynik pozytywny na obecność SARS-CoV-2 uczestniczyła w kilku spotkaniach Kościoła. Jego lider również został poddany testom. Jak poinformował, wyszły one negatywnie i nie jest on nosicielem wirusa.
W związku z epidemią kościoły rzymskokatolickie pozostają zamknięte, niedzielne nabożeństwa odwołują także zbory protestanckie. Podobne środki ostrożności podejmują wyznawcy buddyzmu.
Epidemia w Korei Południowej
Korea Południowa jest drugim krajem - po Chinach - najbardziej dotkniętym epidemią koronawirusa. Według najnowszych informacji doliczono się tam 26 zgonów z powodu zakażenia. Łącznie zainfekowanych jest 4335 osób.
Prezydent Korei Południowej Mun Dze In zapewnił w niedzielę o "całkowitej mobilizacji" jego rządu w walce z koronawirusem. Władze opóźnią o dwa tygodnie, do 23 marca, rozpoczęcie kolejnego semestru w szkołach - poinformowała minister oświaty Rju Eun Hi. - Dwa tygodnie są niezbędne, aby doszło do złagodzenia epidemii koronawirusa - wyjaśniła. Dodała, że ministerstwo zapewni podręczniki cyfrowe i zajęcia online, aby uczniowie uniknęli przerwy w nauce.
Wywołujący groźne zapalenie płuc koronawirus pojawił się w grudniu w mieście Wuhan w środkowych Chinach i do tej pory rozprzestrzenił się na ok. 60 krajów. Koronawirus zabił dotąd ponad 3 tysiące osób, w zdecydowanej większości w Chinach. Liczba potwierdzonych przypadków zakażenia na świecie osiągnęła prawie 89 tysięcy.
Autorka/Autor: mart//rzw
Źródło: PAP, Reuters, BBC