Izraelska ambasada w Kairze została w ciągu dwóch dni otoczona wysokim betonowym murem. To skutek pogarszających się relacji między krajami i licznych gwałtownych demonstracji przed placówką dyplomatyczną, podczas których tłum atakował budynek. Władze zapewniają, że mur ma chronić egipskich mieszkańców bloku, w którym znajduje się ambasada, a nie Izraelczyków.
Ostre protesty przed budynkiem ambasady rozpoczęły się pod koniec sierpnia, po śmierci pięciu egipskich żołnierzy, którzy zginęli podczas wymiany ognia pomiędzy izraelskim wojskiem a bojówkarzami z Hamasu. Wydarzenie to było iskrą, która spowodowała gwałtowny wybuch niechęci do Izraela, tłumiącego przez dekady reżim obalonego Hosniego Mubaraka.
Pod ambasadą w Kairze zbierały się tłumy, które musiały być odgradzane od budynku przez kordon żołnierzy. Jeden z demonstrantów wspiął się na wysoki blok i zdarł izraelską flagę, zastępując ją egipską. Mężczyzna stał się bohaterem i od gubernatora jednej z prowincji otrzymał mieszkanie. Od tego czasu z różnym natężeniem odbywały się kolejne demonstracje.
Egipskie władze zdecydowały się więc prowizorycznie otoczyć budynek ambasady wysokim na 2,5 metra murem. Jak zapewniają, uczyniono to nie dla ochrony Izraelczyków, ale innych Egipcjan, którzy mieszkają w dużym bloku mieszczącym ambasadę. Jednak sami mieszkańcy Kairu nie specjalnie wierzą w to zapewnienie. Mur już został opatrzony napisami w stylu: "Lud chce upadku muru".
Źródło: Reuters