"Egzotyczna podróż zamieniła się w koszmar"

Marek i Ewa Grabowscy wciąż są w Bombaju
Marek i Ewa Grabowscy wciąż są w Bombaju
TVN24
Marek i Ewa Grabowscy wciąż są w BombajuTVN24

- To był pierwszy wyjazd do Indii z okazji naszej prywatnej rocznicy. Zamienił się w koszmar - po raz pierwszy, przed kamerami, opowiadali w TVN24 Marek i Ewa Grabowscy, którzy ocaleli z zamachów w Bombaju.

- Byliśmy rozdzieleni. Ja wracałem z biznes center, a żona była w pokoju - opowiadał Grabowski początek koszmaru, w który zamienił się zaplanowany na zaledwie jeden dzień postój w Taj Mahal, chociaż jak przyznał, "trudno jest tak dokładnie przypomnieć sobie ten moment".

Marek Grabowski w chwili, gdy ok. 21.40 padły pierwsze strzały, znalazł się blisko terrorysty. - Wyglądał jak szaleniec. Nie sądziłem, że to taka zorganizowana akcja - mówił mężczyzna, który już wtedy został rozdzielony z żoną. On trafił wraz z setką gości do wielkiej sali konferencyjnej, podczas gdy żona została sama w pokoju hotelowym.

Terroryści wyglądali jak szaleńcy

- Byliśmy zapewnieni, że służby bezpieczeństwa działają i mają wszystko pod kontrolą - opowiadał Grabowski. Jednak po kilku godzinach przy drzwiach sali pojawili się terroryści. - Byłem prawie świadkiem egzekucji, zastrzelenia kilku ludzi - opowiadał wstrząśnięty Polak.

- To jest naprawdę tragiczne i bardzo bolesne przeżycie - nie krył mężczyzna.

22 godziny pod łóżkiem

W tym czasie Ewa Grabowska ukrywała się 22 godziny pod łóżkiem w swoim hotelowanym pokoju. Wyjście z niego groziło śmiercią, ale w końcu, gdy dym z pożaru stał się nieznośny, Polka zdecydowała się wyjść.

- Na szczęście trafiłam w ręce wojska, a nie terrorystów - opowiadała, ale jak podkreśliła "bezpiecznie poczuła się dopiero, gdy znalazła się na posterunku policji, gdzie zajęto się nią bardzo ciepło".

Grabowski nie chciał oceniać, co było najtrudniejsze w trakcie ataku. - To zależy od perspektywy - mówił, ale po chwili przyznał, że "najbardziej bolesny był jednak moment, gdy został uwolniony, a żona nadal była w pokoju". Na szczęście cały czas mieli kontakt sms-owy.

Nie wrócą do Bombaju

Teraz państwo Grabowscy są już bezpieczni, ale " reagują na każdy głośny dźwięk". Nie tracą też optymizmu: - Na szczęście dla nas zostaliśmy żywi i wracamy do kraju - mówili w TVN24, ale jak przyznali do Bombaju już nie wrócą.

Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24