Dżihadyści oznajmili, że to oni są odpowiedzialni za wzięcie w piątek zakładników - w tym obcokrajowców - w restauracji położonej w dzielnicy dyplomatycznej Dhaki, stolicy Bangladeszu. Twierdzą, że zabili ponad 20 osób. W sobotę rano polskiego czasu służby rozpoczęły szturm i odbijanie uwięzionych.
Sytuacja w Dhace od początku była bardzo niejasna.
Atak rozpoczął się w piątek o godz. 21 lokalnego czasu. Do restauracji wtargnęło wówczas 8-9 terrorystów, którzy mieli wziąć ok. 20 zakładników.
W rozmowie z telewizją RAI ambasador Włoch w Bangladeszu poinformował, że wśród przetrzymywanych znalazło się prawdopodobnie siedmiu włoskich biznesmenów. Oprócz Włochów, w rękach terrorystów znaleźli się też m.in. obywatele Indii - podawał Reuters.
W sobotę rano polskiego czasu służby rozpoczęły szturm i uwalnianie zakładników.
IS: 24 zabitych, 40 rannych
Do ataku na restaurację przyznali się bojownicy tzw. Państwa Islamskiego.
Prowadzona przez nich agencja informacyjna Amaq poinformowała w piątek wieczorem na Twitterze o 24 zabitych i 40 rannych. Opublikowano tam także zdjęcia mające potwierdzać ich doniesienia. Terroryści mieli otworzyć ogień do zakładników po tym, jak lokal został oblężony przez policję, jeszcze na kilka godzin przed szturmem.
Jednak lokalne służby potwierdziły jak dotąd śmierć tylko dwóch osób - funkcjonariuszy policji, którzy zginęli podczas wcześniejszej wymiany ognia z terrorystami. Rannych zostało natomiast co najmniej 20 osób.
- Zastanawiamy się teraz, jak uwolnić zakładników. Naszym priorytetem jest, by stało się to pokojowo i bez ofiar - mówił przed rozpoczęciem szturmu jeden z funkcjonariuszy.
- Panuje tutaj chaos, ulice są zablokowane. Są tu dziesiątki policjantów ze służb specjalnych - relacjonował z kolei jeden z mieszkańców okolicy, gdzie doszło do ataku.
Krzyczeli "Allahu Akbar"
Zaatakowany lokal to restauracja Holey Artisan Bakery - popularna wśród cudzoziemców, w tym dyplomatów.
Według Sumona Rezy, członka personelu, który zdołał uciec z lokalu, do środka weszli mężczyźni uzbrojeni w broń ręczną i ładunki wybuchowe, którzy otworzyli ogień krzycząc "Allahu Akbar" (arab. "Bóg jest wielki").
Zamachy w 160-milionowym Bangladeszu, kraju głównie muzułmańskim, rozpoczęły się w 2013 roku i nasiliły w dwa lata później.
Ich ofiarami padają chrześcijanie, buddyści, hinduiści oraz członkowie muzułmańskich sekt niezwiązanych z sunnizmem, wolnomyśliciele, działacze na rzecz praw homoseksualistów, obywatele obcych państw oraz blogerzy krytykujący islamski fundamentalizm.
Autor: mk,ts//rzw / Źródło: PAP, Reuters