Ponad 230 aktywistów zostało już zatrzymanych i pobitych podczas rozpędzania demonstracji w stolicy Armenii Erywaniu. Dziennikarze, którzy dokumentowali agresję policji, zostali zatrzymani i pobici, wielu z nich straciło sprzęt reporterski, a nagrania skonfiskowano. Przeciwko brutalności policji protestują m.in. Reporterzy Bez Granic i dyrekcja Radia Swoboda.
Do rozpędzenia protestujących przeciwko podwyżkom cen gazu w Erywaniu doszło 23 czerwca, w trzecim dniu akcji. Policjanci użyli m.in. armatek wodnych i pałek gumowych. Atakowali również reporterów, ekipy telewizyjne, fotoreporterów. Celowo rozbijali aparaty fotograficzne, kamery i dyktafony, konfiskowali karty pamięci należące do reporterów.
Pałki i armatki wodne
Działania armeńskiej policji ostro skrytykowali m.in. redaktor naczelny Radia Swoboda Nenad Pejic. Reporter tego radia Garik Azibekian został zaatakowany przez zastępcę szefa erywańskiej policji po tym, jak się wylegitymował i poinformował, jakie medium reprezentuje.
- Nasi koledzy wykonywali swoją pracę, informując o demonstracjach i działając na rzecz społeczeństwa Armenii - podkreślił Pejic.
- Był to brutalny atak, zachowanie nie do przyjęcia, poza wszelkimi normami zachowania policji - dodał redaktor armeńskiej sekcji Radia Swoboda Garri Tamrazian.
Przeciwko brutalności policji zaprotestowała też organizacja Reporterzy Bez Granic i obserwatorzy OBWE.
Demonstracja trwa
Po rozpędzeniu protestujących przez policję demonstranci ponownie zebrali się na prospekcie Bagramiana w centrum miasta i spędzili tam noc. W środę policja zażądała od nich, by zwolnili jezdnię do godz. 10 rano czasu lokalnego (8 czasu polskiego).
- W przeciwnym razie podejmiemy stosowne kroki - ostrzegł szef policji Erywania Aszot Karapetian. Bez rezultatu - protest jest kontynuowany.
Do protestujących wyszli deputowani armeńskiego parlamentu z partii Wolni Demokraci. Stanęli pomiędzy protestującymi a policją, by - jak podkreślają - nie dopuścić do przemocy.
Protesty społeczne
Od poniedziałku wieczorem około 4 tys. osób demonstrowało przed pałacem prezydenckim w Erywaniu; kilkaset osób spędziło tam noc. Demonstranci oskarżają rząd prezydenta Serża Sarkisjana, że podnosząc taryfy na energię elektryczną, doprowadza ich do ubóstwa.
Podobne manifestacje odbyły się także poza stolicą, ale też zostały rozpędzone przez policję z użyciem siły - podał portal Arminfo. W szczególności, przeciwko pikietującym w Giumri, drugim co do wielkości mieście Armenii, policja użyła armatek wodnych.
Zgodnie z decyzją z 17 czerwca ceny elektryczności mają wzrosnąć od 1 sierpnia o ok. 16 procent. Armenia, jak zauważa agencja AFP, jest silnie uzależniona od gospodarki rosyjskiej, przeżywającej kryzys i odczuwającej skutki zachodnich sankcji.
Autor: asz\mtom / Źródło: Radio Swoboda, PAP