- Dzieci dorastające w Kabulu są bezpieczniejsze niż te w Londynie czy Nowym Jorku - stwierdził w programie telewizyjnym Mark Sedwill, jeden z wyższych cywilnych doradców NATO w Afganistanie. Inne zdanie wyraziło kilku małych mieszkańców afgańskich miast, których wypowiedzi wyemitowano w programie.
Sedwill rozwinął swoją wypowiedź mówiąc, że w dużych miastach Afganistanu nie dochodzi do wielu aktów przemocy. - Większość dzieci może zająć się swoim życiem bez obawy o swoje bezpieczeństwo - stwierdził współpracownik NATO. - To bardzo tradycyjne społeczeństwo, skoncentrowane na wartościach rodzinnych, w którym dzieci mają się lepiej niż w wielu miastach na Zachodzie - dodał Sedwill.
Natomiast w wyemitowanych wypowiedziach dzieci z Afganistanu mówiły, że boją się o swoje życie wobec wybuchów przydrożnych min-pułapek i walk pomiędzy rebeliantami oraz wojskami zachodnimi.
Nie tak różowo
W sprzeczności z opinią cywilnego współpracownika NATO stoją też raporty ONZ na temat sytuacji nieletnich w Afganistanie. Według tych ocen, sytuacja jest dramatyczna. Dzieci są coraz częściej ofiarami wybuchów przydrożnych min-pułapek, walk pomiędzy rebeliantami i siłami międzynarodowymi, oraz nietrafionych ataków lotniczych.
Liczne są również przypadki wykorzystywania dzieci jako żywych tarcz i jako bezwolnych zamachowców samobójców. ONZ przypomina też, że dziewczynki próbujące się uczyć, są celem ataków talibów. Zdarzyły się przypadki spalenia szkół i trucia uczennic.
Pod naciskiem prezentowanych opinii Sedwill bronił swojego punktu widzenia, dowodząc że intensywne walki, które niosą niebezpieczeństwo dla dzieci, są prowadzone w 10 z 365 dystryktów Afganistanu. Natomiast na terenie niemal całego kraju jest względnie bezpiecznie. W niektórych przypadkach skala przestępczości jest mniejsza niż w zachodnich miastach. Cywilny współpracownik NATO stwierdził, że o wiele poważniejszym zagrożeniem dla dzieci w Afganistanie jest bieda i brak dostępu do czystej wody czy opieki medycznej.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: ISAF