Boeing 747-400 linii lotniczych Qantas lecący do Buenos Aires musiał zawrócić do Australii po tym, jak w kokpicie pojawił się dym. Przyczyna? Zwarcie instalacji elektrycznej. To już piąta awaria australijskiego przewoźnika w ciągu ostatnich 11 dni.
Na pokładzie maszyny lecącej z Sydney do Argentyny było 199 pasażerów. Po godzinie lotu trzeba było zawrócić, bo z panelu kontrolnego w kabinie pilotów zaczął wydobywać się dym.
Pasażerowie wspominają, że po kilkudziesięciu minutach lotu samolot zrobił zwrot o 180 stopni i zaczął zrzucać paliwo. Nie poinformowano ich, dlaczego maszyna zawróciła, a o powadze całej sytuacji dowiedzieli się dopiero po lądowaniu - gdy na miejscu pojawiły się ekipy gaśnicze.
Czarna seria Australijczyków
To nie pierwszy raz, gdy linie Qantas fundują swoim pasażerom opóźnienia z powodu problemów technicznych.
W sobotę brakująca śruba opóźniła start z Sydney do Melbourne. Tego samego dnia lot Qantas z Coffs Harbour do Sydney został opóźniony 5 godzin, bo lampka ostrzegawcza wskazywała na problem z silnikiem.
W piątek samolot lecący do Melbourne musiał zawrócić do Perth po tym, jak członek załogi zwrócił uwagę na wibracje w jednym z silników Boeinga 767.
Od 4 listopada wszystkie Airbusy A380 linii Qantas pozostają na ziemi i czekają na wynik badań kontrolnych. Przewoźnik zdecydował się na taki krok po tym, jak w tego typu maszynie lecącej z Singapuru do Sydney doszło do eksplozji. Dzień później Boeing 747-400 także lecący z Singapuru do Sydney musiał zawrócić po awarii silnika.
Źródło: smh.com.au