Do dwóch niemal równoczesnych zamachów terrorystycznych doszło w Jemenie. Od kul wystrzelonych przez miejscowego ochroniarza zginął Francuz, dyrektor austriackiego koncernu paliwowego OMV. Celem drugiego ataku był zastępca brytyjskiego ambasadora w kraju. Od wybuchu rakiety, która nie trafiła w samochód dyplomaty, rannych zostało troje przechodniów.
Do ataku na szefa koncernu doszło w lokalnej siedzibie firmy na przedmieściach stolicy kraju, Sany.
- Uzbrojony strażnik strzelił w stronę dyrektora, krzycząc "Allah Akbar" (Bóg jest wielki) - poinformowały źródła w siłach bezpieczeństwa. Policja otoczyła budynek w którym doszło do zamachu, a napastnika rozbrojono.
Nieudany strzał
Atak na Brytyjczyka potwierdziły źródła w ambasadzie i zapewniły, że żaden członek personelu dyplomatycznego nie ucierpiał. Do zamachu doszło w odległości około trzech kilometrów od ambasady Wielkiej Brytanii.
Do środowego ataku doszło dwa dni po tym, jak jemeńskie władze zwiększyły bezpieczeństwo w stolicy wokół ambasad z uwagi na informacje o planowanych atakach Al-Kaidy.
To nie pierwszy atak wymierzony w brytyjskich dyplomatów. W kwietniu ambasador Timothy Torlot również był celem zamachu. Opasany materiałami wybuchowymi samobójca wysadził się w powietrze w pobliżu konwoju z dyplomatą, kiedy ten znajdował się około 600 metrów od budynku brytyjskiej placówki. W zamachu zginęła jedna osoba postronna. Torlotowi nic się nie stało. Do ataku przyznał się odłam Al-Kaidy działający na Półwyspie Arabskim.
Źródło: reuters, pap