Przez pięć miesięcy dryfowały z psami po Pacyfiku. Już planują kolejną podróż

[object Object]
W poniedziałek, po pięciu dniach od akcji ratunkowej wiozący kobiety statek przybił do amerykańskiej bazy marynarki wojennej w Okinawie, na terytorium JaponiiUS Navy
wideo 2/2

Kiedy zobaczyłam na horyzoncie statek, zaczęłam się trząść. Chciało mi się płakać, byłam taka szczęśliwa - opowiada Jennifer Appeal, która wraz z koleżanką przez pięć miesięcy dryfowała po Oceanie Spokojnym. Kobiety i towarzyszące im dwa psy uratowała amerykańska marynarka.

Rozpoczęta przez Jennifer Appeal i Tashę Fuiave trzeciego maja podróż z Honolulu na Hawajach na znajdującą się w Polinezji Francuskiej wyspę Tahiti miała potrwać 18 dni.

Kobiety szybko natrafiły jednak na sztorm, w wyniku którego zalaniu uległ silnik ich łodzi, a maszt i żagle zostały zniszczone.

Przez kolejnych 98 dni Jennifer i Tasha dryfowały po wodach Oceanu Spokojnego, bezskutecznie próbując wezwać pomoc. Po dwóch miesiącach podejmowania nieskutecznych prób dotarcia do portu, Amerykanki zaczęły nadawać sygnał SOS. Ich wezwania o pomoc przez długi czas pozostawały jednak bez odpowiedzi.

Kobiety wraz z towarzyszącymi im psami - Zeusem i Valentiną - dopiero po kilku miesiącach zostały zauważone przez załogę statku rybackiego z Tajwanu, z którego powiadomiły odpowiednie służby.

Jennifer Appeal i Tasha Fuiava | US Navy

"Wiedziałam, że przeżyjemy"

Appeal w rozmowach z mediami przyznaje że zaczynały już z Fuiavą tracić nadzieję, kiedy nagle ujrzały na horyzoncie jednostkę US Navy. - Kiedy zobaczyłam na horyzoncie statek, zaczęłam się trząść - relacjonuje. - Chciało mi się płakać, byłam taka szczęśliwa. Wiedziałam, że przeżyjemy - mówi.

W poniedziałek, pięć dni po akcji ratunkowej, transportujący kobiety statek przybił do amerykańskiej bazy marynarki wojennej w Okinawie. Appeal i Fuiava wraz z psami wyszły na brzeg, pierwszy raz po prawie ponad pięciu miesiącach.

Zeus i Valentina | US Navy

Rada, która ocaliła życie

Kiedy wyczerpały im się zapasy jedzenia dla psów, zaczęły dzielić się ze zwierzętami swoim prowiantem. W dniu, w którym je uratowano, na łodzi zostało już jedynie 10 procent zapasów.

Appeal przyznaje, że życie zawdzięczają łutowi szczęścia oraz radzie, jaką otrzymały od hawajskich żeglarzy.

- Powiedzieli nam, abyśmy wypełniły każdy centymetr kwadratowy naszej łodzi jedzeniem. Jeżeli wydaje Ci się, że potrzebujesz (zapasów) na miesiąc, spakuj się na sześć, bo nigdy nie wiesz, co się wydarzy po drodze - tłumaczy Appeal. - To była naprawdę dobra rada. Jesteśmy tu - dodaje.

To nie koniec

Ich jacht został na morzu, ale obie kobiety wyraziły nadzieję, że uda się go odnaleźć i naprawić.

Appeal zapowiada, że nawet jeśli tak się nie stanie, chcą zbudować "niezatapialną i niezniszczalną łódź" i wyruszyć na Tahiti jeszcze raz.

- Wciąż nie zobaczyłyśmy 20 tysięcy wysp, więc myślę, że to byłaby najwspanialsza podróż na maj przyszłego roku - mówi.

Mimo że Appeal żeglowała po Hawajach od 10 lat i spędziła dwa lata na przygotowaniach do wyprawy, przyznaje, że nie były z Fuivą - początkującą żeglarką - wystarczająco gotowe na taką wyprawę.

Jennifer Appeal i Tasha Fuiava | US Navy

Autor: momo//kg / Źródło: JapanTimes/Guardian

Źródło zdjęcia głównego: US Navy