Jeszcze przed końcem tego roku ma się rozpocząć produkcja dwóch tajemniczych dronów szykowanych przez amerykańską firmę. Walkirię i Mako stworzono na zapotrzebowanie nieujawnionego rodzaju wojska USA. Ale tym samym ma się spełnić fantastyczna wizja, w której pilot w swoim kosztownym samolocie będzie trzymał się z dala od niebezpieczeństwa, wysyłając naprzód rój zabójczych dronów.
Według firmy odpowiadającej za stworzenie obu maszyn, Kratos Defense, przeszły one już próby w locie potwierdzające, że spełniają wymagania wojska. Mają wobec tego wejść do produkcji "pod koniec tego kwartału", czyli około października. Nie wiadomo o jakiej skali produkcji mowa. Prawdopodobnie chodzi o wstępną serię na potrzeby prób w wykonaniu wojska. Szef firmy Eric DeMarco twierdzi jednak, że pozwoli to podwoić jej dotychczasowe dochody z produkcji bezzałogowców.
W żadnym z oficjalnych komunikatów firmy Kratos nie pojawia się informacja na temat tego, na czyje zlecenie są opracowywane oba drony. Pentagon nie zabrał w tej sprawie głosu. Najbardziej prawdopodobny jest jednak udział lotnictwa, floty i agencji DARPA, odpowiadającej za poszukiwanie oraz rozwój nowoczesnych technologii dla wojska.
Ewolucja z latających celów do dronów bojowych
Na temat programu produkcji obu maszyn niewiele wiadomo. Firma Kratos od lat wytwarza dla wojska USA duże drony pełniące funkcję latających celów. Maszyny BQM-167/177 i MQM-178 są napędzane silnikami odrzutowymi, startują z ziemi i rozpędzają się do około tysiąca km/h, nie przekraczając jednak bariery dźwięku. Zestrzeliwują je myśliwce i naziemne systemy przeciwlotnicze, mogąc trenować strzelanie do prawdziwego latającego obiektu.
Na zlecenie nieujawnionej agencji wojska USA firma Kratos rozwinęła swój największy dron BQM-167 i na jego bazie powstał Mako. Wykorzystując wiele rozwiązań z niego stworzono również większy dron Walkiria. Szczegóły nie są jednak znane. Firma ujawniła jedynie ogólny wygląd obu maszyn na grafikach komputerowych i w postaci modeli. Mako ma być bardzo podobny do BQM-167 i mierzyć około sześciu metrów długości. Walkiria ma być większa i mieć dziesięć metrów długości oraz być w stanie przelecieć około 6,5 tysiąca kilometrów.
Oba drony mają być zbudowane zgodnie z wymogami technologii stealth, czyli być trudne do wykrycia przez radary. Do ich określenia są też używane takie zwroty jak "bardzo zwrotne", "zdolne rozwijać wysoką prędkość poddźwiękową" (czyli około 900-1000 km/h), "zdolne do przenoszenia uzbrojenia i systemów rozpoznawczych", "wielokrotnego użytku" oraz "niskokosztowe".
Roboty bojowe zamiast masy ludzi
Opisano również ogólną koncepcję stojącą za ich powstaniem. Obie maszyny mają stanowić bezzałogowych skrzydłowych dla załogowych myśliwców i wykonywać najniebezpieczniejsze zadania. Człowiek i pilotowana przez niego maszyna ma być swoistym latającym centrum dowodzenia, trzymającym się z tyłu i w ukryciu, wysyłając do ataku stosunkowo tanie i łatwe do zastąpienia drony. Do takich zadań mogą się nadawać zwłaszcza najnowsze amerykańskie myśliwce F-35, wyposażone w bardzo rozbudowaną elektronikę.
Według Kratos ich pojedynczy dron ma kosztować 2-3 miliony dolarów, co jest ułamkiem kosztu załogowej maszyny. Sam F-35 to około stu milionów dolarów, nie licząc trudnego do wycenienia pilota, którego szkolenie kosztuje kolejne miliony dolarów i zajmuje wiele lat. - Mako i Walkiria reprezentują zupełnie nową generację bezzałogowców. Dzięki naszemu doświadczeniu zdobytemu przy produkcji dronów-celów, byliśmy w stanie połączyć bardzo dobre osiągi i niską cenę. I to w ciągu dwóch lat, a nie dwóch dekad - chwalił swoją firmę Eric Demarco, szef Kratos. Ogólna koncepcja stojąca za stworzeniem obu tajemniczych dronów jest zgodna z forsowaną od kilku lat przez Pentagon strategią "trzeciego zrównoważenia".
Zakłada ona, że USA nie są w stanie w dłuższym okresie rywalizować z Chinami w masowej produkcji uzbrojenia uznawanego obecnie za nowoczesne. Potrzeba dokonać kolejnej rewolucji, na wzór tej z lat 80., kiedy wprowadzono do wojska elektronikę i komputery. Narzędziem owej rewolucji mają być między innymi zaawansowane drony i roboty, wspierane przez nowe systemy sztucznej inteligencji. Pentagon zakłada, że Chiny nie będą w stanie szybko dorównać USA w produkcji takich urządzeń, więc Amerykanie będą mieli na wiele lat komfortową przewagę jakościową.
Ten kierunek rozwoju widać wyraźnie w amerykańskim przemyśle obronnym. Trwają badania nad szeregiem maszyn bezzałogowych mających wykonywać coraz bardziej skomplikowane zadania. Od latających tankowców dla załogowych myśliwców (dron MQ-25C dla US Navy), samodzielnego łowcę okrętów podwodnych i min (Sea Hunter), automatycznego śmigłowca transportującego zapasy i rannych (zmodyfikowany K-MAX) po automatyczne ciężarówki formujące konwoje i wiele innych.
Autor: mk/sk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kratos Defense