Tureckie władze oznajmiły, że dron zestrzelony przez ich samoloty w minionym tygodniu przy granicy z Syrią został wyprodukowany w Rosji. Moskwa miała jednak zapewnić Anakarę, że maszyna nie należała do jej wojska. Jak powiedział premier Ahmet Davutoglu badane jest, kto inny mógł ją kontrolować.
Tureckie władze dość powściągliwie podchodzą do kwestii wskazania winnego i właściciela małej maszyny bezzałogowej. Premier mówił w telewizji, że mogła należeć do syryjskiego reżimu, do Kurdów lub „innych sił”.
Bez jednoznacznych oskarżeń
Prawdą jest, że nie tylko Rosjanie posługują się w Syrii dronami. Reżim Baszara Asada już od dawna ma na swoim wyposażeniu różne maszyny pochodzenia rosyjskiego, które kilka razy udało się zestrzelić rebeliantom. Wrak drona zestrzelonego nad granicą przez tureckie samoloty nieco przypomina niewielką rosyjską konstrukcję Orlan-10, ale różni się szeregiem szczegółów. Podobnych małych maszyn jest bardzo dużo, więc trudno jednoznacznie wskazać, co to za typ.
Nie ma większych wątpliwości, że Rosjanie latają nad Syrią swoimi dronami. Wykorzystują je do obserwowania celów dla swoich samolotów a potem do oceniania skuteczności ataków. Teoretycznie jeden mógł ulec awarii lub jego operator popełnił błąd. Rosjanie zapewniają jednak, że wszystkie ich maszyny wykonywały zadania zgodnie z planem. Z wypowiedzi tureckiego premiera wynika, że Ankara może im wierzyć.
Davutoglu dodał, że zestrzelenie drona miało „efekt odstraszający” i liczy na to, iż Rosjanie będą „ostrożniejsi”. W weekend groził, że tureckie lotnictwo jest też w pełnej gotowości do zestrzelenia maszyn załogowych. Od rozpoczęcia rosyjskich nalotów w Syrii w pobliżu granicy z Turcją doszło już do kilku incydentów w powietrzu, ale nie wyszły poza namierzanie się wiązkami radarów.
[Galeri] Türk hava sahasında düşürülen milliyeti belirsiz hava aracı http://t.co/wso0K22Hss pic.twitter.com/nTKXKN3mMH
— ANADOLU AJANSI (@anadoluajansi) październik 16, 2015
Autor: mk / Źródło: Reuters, tvn24.pl