Wymiana miejsc między premierem Władimirem Putinem i prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem nie wpłynie na stosunki Rosji z Polskę - ocenił ekspert z Instytutu Stosunków Międzynarodowych i doradca prezydenta Komorowskiego prof. Roman Kuźniar.
W sobotę podczas zjazdu partii Jedna Rosja w Moskwie obecny prezydent Dmitrij Miedwiediew zaproponował, aby to premier Putin kandydował w wyborach prezydenckich w marcu 2012 roku. Ten z kolei wystąpił z inicjatywą, aby po przyszłorocznych wyborach Miedwiediew stanął na czele nowego rządu.
Bez niespodzianki
Stabilność i przewidywalność bez wątpienia to jest to, co nas czeka. Myślę, że ten wybór był podyktowany potrzebą zapewnienia w polityce rosyjskiej właśnie tego. prof. Roman Kuźniar
- Nie jest to niespodzianka. Obserwatorzy zajmujący się polityką międzynarodową oczekiwali takiego właśnie rozwoju sytuacji - powiedział w sobotę prof. Kuźniar.
W jego ocenie sobotnia zapowiedź oznacza, że w rosyjskiej polityce - zarówno wewnętrznej, jak i zagranicznej - będziemy mieli do czynienia z kontynuacją. - Stabilność i przewidywalność bez wątpienia to jest to, co nas czeka. Myślę, że ten wybór był podyktowany potrzebą zapewnienia w polityce rosyjskiej właśnie tego - powiedział Kuźniar.
- Nie sądzę, żeby to, co zostało zapowiedziane, miało mieć jakiś znaczący wpływ na stosunki polsko-rosyjskie czy też na stosunki pomiędzy Rosją a szerzej Zachodem: Unią Europejską i NATO. Będziemy mieli do czynienia z taką kombinacją tego wszystkiego, czego byliśmy świadkami w ostatnich latach w tych relacjach - ocenił doradca prezydenta.
Rosyjska odmienność
Uznał, że informacja o planowanych zmianach na szczytach władzy w Moskwie jest kolejnym dowodem na znaną od lat specyfikę rosyjskiego systemu politycznego i jego odmienność od tradycji politycznych krajów Unii Europejskiej. - Na kilka lat do przodu z całą pewnością możemy mówić o (...) utrzymaniu tego rodzaju polityki i sposobu jej sprawowania, z jaką mieliśmy do czynienia w ciągu ostatnich bez mała 10 lat - powiedział Kuźniar.
Jego zdaniem raczej to skutki kryzysu gospodarczego, którym Rosja została dotknięta bardziej niż inne kraje, prędzej wymuszą pożądane reformy niż zamiana miejsc między Putinem i Miedwiediewem. - Do ewentualnych reform w Rosji dojdzie bardziej ze względu na presję sytuacji niż na roszady personalne, których jesteśmy świadkami - ocenił Kuźniar.
Elita władzy zdecydowała, że jakikolwiek konflikt jej nie służy, więc rywalizacja między premierem a prezydentem o wzmocniony urząd prezydenta byłaby szkodliwa dla jej interesów. Ta decyzja, wydaje się, została podjęta w celu konsolidacji obozu władzy i oznacza, że żadnych większych zmian w tej elicie władzy raczej nie należy oczekiwać. dr Stanisław Dębski
Ruch bezpieczny, ale nieoptymalny
Z kolei zdaniem dra Stanisława Dębskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, byłego dyrektora Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w Rosji zdecydowano się na ruch bezpieczny, ale nieoptymalny z punktu widzenia wizerunku tego kraju.
- Elita władzy zdecydowała, że jakikolwiek konflikt jej nie służy, więc rywalizacja między premierem a prezydentem o wzmocniony urząd prezydenta byłaby szkodliwa dla jej interesów. Ta decyzja, wydaje się, została podjęta w celu konsolidacji obozu władzy i oznacza, że żadnych większych zmian w tej elicie władzy raczej nie należy oczekiwać - ocenił w sobotę w rozmowie z PAP Dębski. Dodał, że od dłuższego czasu spodziewano się rozwiązania takiego, jak ogłoszone w sobotę.
- Zdecydowano się na ruch bezpieczny. W moim przekonaniu nieoptymalny z punktu widzenia wizerunku Rosji. Zdecydowano się tę cenę wizerunkową ponieść w imię stabilizacji istniejącego systemu władzy - powiedział Dębski.
Będą reformy?
Jego zdaniem to, czy Rosja będzie reformowana, zależy od oceny sytuacji przez obecne władze. Te zaś - zauważył Dębski - "ostatnio dość nerwowo reagowały na pojawiające się bardzo słabo sygnały świadczące o tym, że możliwe jest stworzenie jakichś autonomicznych od nich ośrodków politycznych".
Dębski wskazał tutaj na przykład oligarchy Michaiła Prochorowa, który niedawno przestał być szefem partii Słuszna Sprawa. Kreml wyznaczył jej rolę liberalnej opozycji wobec Jednej Rosji. Prochorow publicznie oskarżył przedstawicieli administracji prezydenta Federacji Rosyjskiej o "wrogie przejęcie" jego ugrupowania.
- To pokazuje, że żadnych eksperymentów z otwieraniem tego systemu nie będzie. (...) Myślę, że taka decyzja mogła nastąpić pod wpływem tego, co się w ostatnich miesiącach działo w Północnej Afryce, w krajach arabskich. Zdecydowano się bronić status quo, doprowadzając do powrotu premiera Putina na urząd prezydenta federacji - ocenił Dębski.
Jego zdaniem decydenci w Moskwie zdali sobie sprawę z tego, że pozostawienie modelu, w którym Miedwiediew był prezydentem, a Putin - premierem, mogło w przyszłości prowadzić do napięć. - Zdecydowano się wyeliminować tę możliwość na przyszłość, urealnić sytuację. I tak większość decyzji i aparatu administracyjnego była w rękach premiera - zauważył Dębski.
Źródło: PAP