Donald Trump winny. Eksperci o możliwym wpływie werdyktu na głosy wyborców

Ława przysięgłych w sądzie stanowym na Manhattanie w Nowym Jorku uznała byłego prezydenta Donalda Trumpa winnym 34 zarzutów fałszowania dokumentacji biznesowej w związku z ukrywaniem zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels podczas kampanii wyborczej 2016 r. na temat ich rzekomego stosunku seksualnego.

Publicysta i komentator spraw międzynarodowych Marcin Wojciechowski powiedział w programie "Dzień po dniu" w TVN24, że wyrok nie będzie miał wielkiego przełożenia na decyzje wyborcze Amerykanów. – Wyborcy Donalda Trumpa to betonowy elektorat, jego wyznawcy, którzy niezależnie od tego, co sądy stwierdzą i tak będą za nim – wskazał.

- Natomiast druga część, zdecydowanie większa, to osoby, które i tak mają o nim wyrobione zdanie na podstawie wiadomości, które przez wiele lat spływały i one też nie dowiedzą się niczego, czego nie wiedziały. Ale oni i tak są gotowi zagłosować na Trumpa z innych przyczyn – dodał.

- Charakterystyczne jest tutaj powiedzonko, które kursowało w Stanach Zjednoczonych wśród wyborców Trumpa już w 2020 roku: "nie głosuję na Trumpa, tylko na to, co on mówi". Czyli jest dystansowanie się od niego, jako człowieka, ale głosują na niego, bo to, co on mówi, jest dla nich ważne – wyjaśnił.

Marcin Wojciechowski podkreślił, że taktyka Trumpa wobec stawianych oskarżeń jest bardzo prosta, czyli "nie odnosić się w ogóle do meritum, tylko zarzucać drugiej stronie, że to jest ustawka".

- On to ustawia w taki sposób, żeby to nie była sprawa, jak naprawdę jest, czyli że chodzi o pieniądze, fałszowanie dokumentów, niewłaściwe wliczanie wydatków w koszty kampanii, tylko że jest to sprawa całkowicie polityczna – dodał.

Amerykanista UKSW prof. Zbigniew Lewicki wskazał, że bezprecedensowe jest nie tylko to, że były prezydent USA został uznany winnym, ale to, że osoba ta "ma nadal ogromne szanse zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych".

- Pamiętajmy, że sam fakt wydania werdyktu przez ławę przysięgłych jeszcze nie kończy sprawy. Trumpowi będzie przysługiwać odwołanie, na pewno z tego skorzysta. Ci, którzy wierzyli w Trumpa i wierzyli, że proces jest nierówny, że sędzia jest nastawiony przeciwko niemu, nie zmienią zdania – podkreślił.

- Ci, którzy uważali, że jest odwrotnie, również nie zmienią zdania. To tylko zaogni różnicę, które się pojawiają coraz mocniej w Stanach Zjednoczonych, między tymi, którzy wierzą, że establishment zrobi wszystko, aby nie dopuścić ich kandydata do Białego Domu, a tymi, którzy są przekonani, że Trump jest przestępcą z natury – dodał.

- Sytuacja w Stanach Zjednoczonych będzie nadal bardzo napięta pod tym względem. Wybory będą dramatyczne, ale nie sądzę, żeby wyborcy zmienili zdanie wskutek tego, co się stało – podsumował.