Donald Trump usłyszał zarzuty. Nie przyznał się do winy

Źródło:
tvn24.pl, Reuters, PAP

Były amerykański prezydent Donald Trump usłyszał w nowojorskim sądzie karnym 34 zarzuty związane z fałszowaniem dokumentacji biznesowej. Nie przyznał się do winy. Adwokat Trumpa przekazał, że jego klient jest "sfrustrowany" i "zdenerwowany". Następna rozprawa została wyznaczona na 4 grudnia.

Wielka ława przysięgłych zgodziła się 30 marca na postawienie byłemu prezydentowi zarzutów w sprawie dotyczącej zapłacenia aktorce porno Stormy Daniels za milczenie o jej relacjach z Donaldem Trumpem podczas kampanii wyborczej w 2016 roku. Nigdy wcześniej w historii prezydent ani były prezydent Stanów Zjednoczonych nie usłyszał zarzutów karnych.

OGLĄDAJ W TVN24 GO: Unikatowe materiały z udziałem rodziny Trumpów

W poniedziałek Trump przyleciał prywatnym samolotem do Nowego Jorku. Z lotniska w obstawie kolumny aut udał się do swojej rezydencji w Trump Tower na Manhattanie. Nie rozmawiał z dziennikarzami, wchodząc do budynku, pomachał jedynie reporterom i zgromadzonym w okolicy swoim zwolennikom.

Donald Trump przed sądem

We wtorek po godzinie 13 (19 czasu polskiego) Trump opuścił Trump Tower i udał się do sądu. Po godzinie 13.25 (19.25 czasu polskiego) były prezydent dotarł przed nowojorski sąd karny na Manhattanie. Tam miały mu zostać pobrane odciski palców. W przypadku zdjęcia - jak zauważyli dziennikarze CNN - służby mogły uznać, że nie jest to potrzebne.

Przed sądem zgromadzili się zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy Trumpa. - Przed sądem są tłumy oraz setki, dziesiątki kamer i aparatów fotograficznych - relacjonował o godzinie 11 (17 czasu polskiego) sprzed sądu amerykański korespondent "Faktów" TVN Marcin Wrona.

Posiedzenie sądu zaplanowane było na godzinę 14.15 czasu lokalnego (20.15 w Polsce). Trump po godzinie 14.30 (20.30 w Polsce) przeszedł korytarzem, którym zwykle przechodzą oskarżone osoby.

Niedługo potem przekazano, że Trump usłyszał 34 zarzuty karne związane z fałszowaniem dokumentacji biznesowej. Były prezydent nie przyznał się do winy.

Czytaj także: Trump: nigdy nie przypuszczałem, że coś takiego może się wydarzyć w Ameryce

Sędzia nie zgodził się na obecność dziennikarzy. Reporterzy mogli wykonać zdjęcia na sali, jeszcze przed formalnym rozpoczęciem posiedzenia.

Prawnik Trumpa: będzie walczyć

"Ta sprawa, te ujawnione zarzuty pokazują nam, że praworządność umarła w tym kraju. (...) Zrozumcie, że nie ma żadnego scenariusza, w którym gdyby oskarżony nie nazywał się Donald J. Trump, bylibyśmy w tym miejscu" - powiedział obrońca Trumpa Joe Tacopina przed gmachem sądu stanowego na Manhattanie.

Jak stwierdził, ujawnione we wtorek zarzuty są "słabe i ogólne". Zasugerował też, że prokurator okręgowy Alvin Bragg "stara się ścigać Trumpa za rzekome przestępstwa federalne, mimo że reprezentuje prokuraturę stanową".

Inny z adwokatów Trumpa, Todd Blanche, stwierdził, że Trump jest "sfrustrowany i zły" z powodu postawionych mu zarzutów, ale dodał, że nie zatrzymają go one i będzie z nimi walczyć.

Przesłuchanie wyznaczone na 4 grudnia

Około godziny 21.30 Reuters poinformował, że Trump opuścił gmach sądu.

Właśnie na tę godzinę zaplanowana była konferencja prokuratora okręgowego hrabstwa Nowy Jork Alvina L. Bragga Jr. dotycząca przedstawienia byłemu prezydentowi zarzutów. CNN informuje, że "historyczny" akt oskarżenia przeciwko byłemu prezydentowi został upubliczniony.

Prokuratorzy stwierdzili w nim, że Trump był częścią niezgodnego z prawem planu "zatajenia negatywnych informacji", w tym nielegalnej płatności w wysokości 130 tysięcy dolarów w celu ukrycia negatywnych informacji, które zaszkodziłyby jego kampanii - pisze CNN. 

Powodem, dla którego popełnił przestępstwo fałszowania dokumentacji biznesowej, było po części "promowanie jego kandydatury" - stwierdzono w akcie oskarżenia.

Data następnej rozprawy została wyznaczona na 4 grudnia w Nowym Jorku - przekazała agencja Reutera. 

Adwokat Trumpa: mój klient jest sfrustrowany i zdenerwowany

Adwokat Donalda Trumpa, Todd Blanche, zabierając głos po postawieniu byłego prezydenta w stan oskarżenia, powiedział, że jego klient jest "sfrustrowany" i "zdenerwowany".

Blanche oskarżył prokuratora o "całkowite upolitycznienie" sprawy i przedstawienie "politycznych oskarżeń".

"To nie jest dobry dzień. Nie spodziewam się, że to się stanie w tym kraju. Nie spodziewasz się, że to się stanie… komuś, kto był prezydentem Stanów Zjednoczonych" - powiedziała Blanche, cytowany przez CNN.

"Nowy rozdział"

Wydarzenia na Manhattanie i ich wpływ na Stany Zjednoczone komentowały w "Faktach po Faktach" w TVN24 profesor Katarzyna Pisarska z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego oraz profesor Małgorzata Zachara-Szymańska z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych UJ.

- Otwiera się nowy rozdział, z jednej strony w historii Stanów Zjednoczonych, bo to pierwszy były prezydent Stanów Zjednoczonych postawiony w stan oskarżenia, ale otwiera się także nowy rozdział w kampanii prezydenckiej, która teraz z jednej strony nabiera rozmachu, a z drugiej strony stoi przed Donaldem Trumpem niezwykła liczba zagrożeń, związanych nie tylko z tą sprawą, tylko z trzema innymi sprawami, które będą się w najbliższym czasie toczyć, zarówno w stanie Nowy Jork, jak i stanie Georgia, ale również na poziomie federalnym - mówiła profesor Pisarska.

Profesor Zachara-Szymańska zaznaczała, że długofalowo nie wiadomo, co się wydarzy w sprawie Trumpa. - Krótkofalowo zapewne będzie tak, że uwaga skupiona na Donaldzie Trumpie przyniesie mu kapitał polityczny - oceniła. - To moneta, która Trump gra i on gra nią sprawnie - stwierdziła.

Autorka/Autor:akw/dap

Źródło: tvn24.pl, Reuters, PAP