Dlaczego Chińczycy nie wpuścili afgańskiego samolotu?

Aktualizacja:
 
Zawrócona maszyna należała do afgańskich linii Kam Airflykamairline.com

Chińskie władze zabroniły pilotowi afgańskiego samolotu wylądować na lotnisku w Urumczi. Agencja Xinhua informowała, że powodem był "alarm bombowy", który ogłoszono na pokładzie maszyny. Samolot zawrócił do Afganistanu. Po tym jak wylądował w Kandaharze, tamtejsze służby poinformowały jednak, że żadnego "alarmu bombowego" nie było, a samolot nie został wpuszczony do Chin z powodów formalnych.

Pierwsze informacje Xinhuy, które pojawiły się krótko po godzinie 18 polskiego czasu, mówiły o porwaniu samolotu. Szybko zostało to jednak sprostowane. Światowe agencje powoływały się na komunikaty chińskiej agencji. A te były bardzo lakoniczne. W pierwszym poinformowano o porwaniu, w drugim natomiast o tym, że samolot "jest zagrożony atakiem bombowym".

Brak zgody. Ale dlaczego?

Później pojawiła się informacja, że z tego powodu afgański samolot otrzymał zakaz lądowania na lotnisku w Urumczi. Na wszelki wypadek na lotnisko wysłano jednak siły milicyjne i służby ratownicze. Z treści depeszy Xinhuy trudno było jednak wyciągnąć jakieś logiczne wnioski - agencja w tytule donosiła bowiem, że... "samolot zagrożony atakiem bombowym już wylądował w Afganistanie".

Później depesza została poprawiona z zachowaniem "czasu przeszłego". Okazało się, że w chwili, gdy Xinhua donosiła o przygotowujących się na przyjęcie samolotu służbach, lądował on już na afgańskim lotnisku w Kandaharze.

Afgańczycy zaprzeczają. Rzecznik NATO też

Chwilę potem nadeszło kolejne "dementi". Lotniskowe siły policyjne poinformowały, że na pokładzie maszyny... nie ogłaszano żadnego "alarmu bombowego", a rzeczywistym powodem niewyrażenia zgody na lądowanie maszyny w Urumczi był brak wymaganych dokumentów.

Tę wersję potwierdziły siły NATO stacjonujące w Afganistanie, które kontrolują lotnisko w Kandaharze. Ich rzecznik zaznaczył w rozmowie z agencją Reutera, że wprawdzie "samolot miał niezaplanowane lądowanie, ale nie było ono związane z alarmem bombowym, albo porwaniem maszyny". Z kolei agencja Associated Press, cytując wojskowego, napisała, że "sojusz nie otrzymał żadnych informacji o samolocie, który musiał tam (w Kandaharze) lądować. - Gdyby wydarzyło się coś tak znaczącego (jak alarm bombowy - red.), wiedzielibyśmy o tym - powiedział rzecznik.

Pierwszy raz

Samolot należący - według agencji Reutera - do afgańskich linii Kam Air na trasie Kabul - Urumczi leciał pierwszy raz.

Po godzinie 20 polskiego czasu, chińska agencja podtrzymywała nadal wersję o "zagrożeniu bombowym". Tym właśnie tłumaczyła wysłanie sił milicyjnych na lotnisko.

Źródło: PAP, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: flykamairline.com