"Ani Republika Federalna jako państwo, ani żadne firmy i konkretne osoby nie są winne dzisiejszej Polsce żadnych rekompensat. Wiedzą to także politycy PiS. Może chodzić im o to, by w czasie aktualnego kryzysu związanego z antydemokratyczną przebudową państwa, poprzez krytykę Niemiec zacieśnić swoje szeregi" - pisze w internetowym wydaniu niemiecki dziennik "Die Welt".
W środę poseł Arkadiusz Mularczyk informował, że w lipcu złożył do Biura Analiz Sejmowych wniosek o przygotowanie informacji dotyczącej możliwości domagania się przez Polskę odszkodowań za straty wojenne od Niemiec. Analiza ma być gotowa do 11 sierpnia.
Tego samego dnia zastępczyni rzecznika rządu federalnego Niemiec Ulrike Demmer oświadczyła, że władze w Berlinie poczuwają się do politycznej, moralnej i finansowej odpowiedzialności za II wojnę światową, kwestię niemieckich reparacji dla Polski uważają jednak za ostatecznie uregulowaną. O zasadności ewentualnych polskich roszczeń wobec Niemiec pisze w czwartek Sven Felix Kellerhof w internetowym wydaniu "Die Welt".
W tekście "Warum Deutschland Polen keine Reparationen schuldet" ("Dlaczego Niemcy nie są winne Polsce żadnych reparacji") tłumaczy, że kwestia powojennych roszczeń ze strony Polski została kilkukrotnie zamknięta. "W świetle prawa międzynarodowego i w kontekście politycznym są to puste groźby" - komentuje ewentualne polskie roszczenia Kellerhof. "Ani Republika Federalna jako państwo, ani żadne firmy i konkretne osoby nie są winne dzisiejszej Polsce żadnych rekompensat. Wiedzą to także politycy PiS. Im może chodzić o to, by w czasie aktualnego kryzysu związanego z antydemokratyczną przebudową państwa, poprzez krytykę Niemiec zacieśnić swoje szeregi" - tłumaczy dziennikarz.
Bezsporne jest to, że szkody wojenne w Polsce były ogromne
Autor przypomina, że co druga ofiara Holokaustu pochodziła z Polski. "Bezsporne jest to, że szkody wojenne w Polsce były ogromne. (…) Żaden kraj tak nie ucierpiał pod względem liczby ludności. Spośród blisko 35-milionowego kraju co szósty mieszkaniec zmarł wyniku zderzenia się z mniejszą lub większą przemocą podczas niemieckiej okupacji. Około połowa z ofiar była katolikami, połowa polskimi Żydami” - pisze dziennikarz. "Niemożliwym jest w jakikolwiek sposób wycenienie szkód. A nawet jeśli byłoby to możliwe: żaden kraj na świecie nie jest w stanie nawet częściowo wyrównać takich gigantycznych kwot. Zwłaszcza że każdy świadomy historycznie człowiek, biorąc pod uwagę konsekwencje wojny prusko-francuskiej czy I wojny światowej wie, że żądania reparacyjne zawsze prowadzą do negatywnych efektów: zawiści, nienawiści, a w najgorszym wypadku kolejnego konfliktu" - podkreśla Kellerhof.
"Nikt w Niemczech, kto jest zdrowy na umyśle, nie podważa zbrodni wyrządzonych Polsce przez hitlerowskie Niemcy. Jednak nie uzasadnia to jakichkolwiek podstaw do reparacji, ani teraz, ani w przyszłości” - podkreśla niemiecki dziennikarz.
Polska trzykrotnie zamknęła sprawę odszkodowań
Autor tekstu argumentuje, że istnieją trzy podstawy do tego, aby uważać kwestię roszczeń za zamkniętą. Pierwsza z nich leży już w ustaleniach poczdamskich z 1945 r. W części dotyczącej reparacji jest zapis: "ZSRR zobowiązuje się zaspokoić roszczenia odszkodowawcze Polski z części własnych reparacji". Dziennikarz przypomina również oświadczenie władz Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej z 24 sierpnia 1953 roku."W odniesieniu do faktu, że Niemcy wypełniły już swoje zobowiązania związane z zapłatą odszkodowań w znacznym stopniu, a rozwój gospodarczy Niemiec jest w interesie pokojowego rozwoju, rząd Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej podjął decyzję o zakończeniu wypłat reparacji dla Polski ze skutkiem na dzień 1 stycznia 1954 roku" - cytuje Kellerhof. Niemiecki autor przypomina również, że oba kraje w trakcie dyskusji nad traktatem o dobrym sąsiedztwie niemiecko-polskim z 1991 roku wyjaśniły dobitnie sprawę odszkodowań. W związku z tym powstała w Warszawie Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie, przez którą wypłacono wówczas pół miliarda marek niemieckich, a następne płatności wyniosły prawie dwa miliardy marek na rzecz żyjących byłych polskich przymusowych pracowników w Niemczech. Dziennikarz przypomina, że pomimo wcześniejszych ustaleń w Polsce pojawiają się głosy, najczęściej "nacjonalistycznych", ale również "komunistycznych" polityków, związane z żądaniami kolejnych reparacji. Kellerhof przywołał sprawę z 2004 roku, gdy Sejm zobowiązał polski rząd do włączenia rządu niemieckiego do negocjacji dotyczących odszkodowań.
Polski rząd odrzucił żądania posłów. - Nie chcemy podważać dobrej współpracy pomiędzy Polską i Niemcami - mówił wówczas minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. Potwierdzał te słowa ówczesny premier Marek Belka. "Rząd jest zdania, że kwestia wzajemnych roszczeń pomiędzy Polską a Niemcami jest zakończona raz na zawsze" - mówił Belka. W poprzednich latach obecny prezydent RFN i były minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier podkreślał, że kwestia odszkodowań jest "prawnie i politycznie zamknięta".
"Podwójnie fałszywa" argumentacja PiS
Niemiecki dziennikarz tłumaczy, że nawet argument wysuwany przez polityków PiS, że w 1945 roku Polska była państwem satelickim Związku Radzieckiego, jest bezzasadny, a nawet - jak pisze Kellerhof - "podwójnie fałszywy". Po pierwsze - dowodzi dziennikarz - Polska Rzeczpospolita Ludowa podpisała wiele międzynarodowych traktatów, które oczywiście nadal obowiązują. W świetle prawa międzynarodowego nie istnieje żaden mechanizm automatyczny, który czyniłby traktaty podpisane przez niedemokratyczne rządy za nieważne - wyjaśnia Kellerhof. Po drugie - w 2004 roku zarówno prezydent Aleksander Kwaśniewski, jak i ówczesny rząd jednoznacznie i wyraźnie podkreślili, że Polska rezygnuje z roszczeń względem Niemiec. "Obecne roszczenia ze strony polityków PiS służą jedynie szaleństwu wewnętrznej presji politycznej związanej z naruszającą prawo 'reformą sądownictwa', która w rzeczywistości jest zniesieniem trójpodziału władzy" - podsumowuje Kellerhof.
Autor: tmw/adso / Źródło: Die Welt