Prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush spotka się z duchowym przywódcą Tybetu Jego Świątobliwością XIV Dalajlamą. Na pewno nie spodoba się to Chińczykom.
Do spotkania dojdzie we wtorek w Waszyngtonie, na dzień przed wręczeniem Dalajlamie Medalu Kongresu. Chiny już sprzeciwiły się uhonorowaniu człowieka, którego uważają za separatystę i wichrzyciela.
Bush zapowiedział też, że pojawi się w środę na Wzgórzu Kapitolińskim wraz z żoną Laurą i będzie obecny przy wręczaniu medalu Jego Świątobliwości. Będzie to prawdopodobnie pierwszy przypadek, gdy urzędujący prezydent USA pojawi się publicznej ceremonii z Dalajlamą.
Biały dom rozumie zaniepokojenie Chin, ale ma nadzieję, że Pekin przyjmie do wiadomości, że Jego Świątobliwość jest kimś, kto pragnie pokoju.
Historia zwykłego buddyjskiego mnicha
Chiny najechały Tybet w 1950 roku. Przez 9 lat młody Dalajlama starał się porozumieć z ChRL dla dobra narodu tybetańskiego. Dziewięć lat później, uznając, że taka polityka jest niemożliwa a jego dalsza obecność na terytorium Tybetu grozi wybuchem powstania, które byłoby krwawo stłumione, ucieka do Indii.
Od 1959 roku przebywa na uchodźctwie w indyjskiej Dharamsali a podróżując po całym świecie, niestrudzenie zabiega o poparcie dla sprawy Tybetu. W 1989 roku zdobył Pokojową Nagrodę Nobla, za pokojowe zabiegi zmierzające do rozwiązania problemu Tybetu. Przewodniczący Komitetu Noblowskiego powiedział wtedy, że był to po części hołd złożony Mahatmie Gandhiemu - wielkiemu poprzednikowi Dalajlamy, jeśli chodzi o ruch non-violence.
Naszym podstawowym zadaniem w tym życiu jest pomaganie innym. Jeśli nie potraficie im pomóc, przynajmniej ich nie krzywdźcie. Jego Świątobliwość XIV Dalajlama
Jednak dla Chin Dalajlama jest jednym z największych wrogów. Pekin uważa go za separatystę, zmierzającego do oddzielenia Tybetu od macierzy. Przez wiele lat za samo posiadanie fotografii Jego Świątobliwości Tybetańczykom groził laogai - obóz pracy przymusowej.
Sam Dalajlama mówi o sobie, że jest zwykłym buddyjskim mnichem, nikim mniej i nikim więcej.
Źródło: BBC, AP, Reuters, CNN