Amerykańska Straż Przybrzeżna patrolująca wody wokół Florydy zauważyła w niedzielne popołudnie na Oceanie Atlantyckim człowieka biegnącego po wodzie. W swojej "bańce" próbował dobiec na Bermudy.
Łódź patrolowa straży przybrzeżnej zapewne nie wiedziała początkowo, co przed sobą widzi. Po podpłynięciu do unoszącego się na wodach obiektu jej oficerowie stwierdzili jednak, że ponad wszelką wątpliwość widzą przed sobą mężczyznę biegnącego w przezroczystej "bańce" po tafli oceanu. Jak się okazało, był nim niejaki Reza Baluchi - ultramaratończyk - który tym razem postanowił dobiec w bańce z Florydy na Bermudy.
Ludzki chomik na tafli oceanu
W rozmowie z oficerami straży przybrzeżnej wyjaśnił, że biegł po "pokój na świecie", ale napotkał pewne problemy. Znalazł się na wodach obmywanych przez jeden z prądów zatokowych i zaczął się kręcić w kółko. Dodatkowo. Bo sam robił to stale, obracając się w "koszyku" przypominającym karuzelę dla chomika.
Po krótkich negocjacjach zdecydował "samodzielnie" o przyjęciu pomocy - napisała w oświadczeniu straż przybrzeżna.
Reza Baluchi został następnie wzięty "na hol" i łódź patrolowa wróciła z nim na plaże Florydy. Choć nie jest to pewne, wydaje się, że Baluchi został odnaleziony na oceanie dwa dni po wyruszeniu z półwyspu. Podobno zamierzał spędzić w swojej bańce pięć miesięcy.
Ultramaratończyk przed podjęciem kwietniowej próby pisał na swoich profilach w mediach społecznościowych, że zamierza przebiec oceanem ponad 1600 km; najpierw na Bermudy, potem do Puerto Rico, na Haiti, Kubę i z powrotem do USA.
W 2014 r. Baluchi spróbował już tego samego. Po trzech dniach zadzwonił z prośbą o pomoc. Akcja ratunkowa kosztowała wtedy amerykańskich podatników 144 tys. dolarów.
Autor: adso\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USCG