Standardowa praktyka postępowania w wypadku wtargnięcia szaleńca z bronią do amerykańskiej szkoły to ucieczka i ukrycie się, kompletna pasywność. W mieście Tuscaloosa uznano jednak, że to nie zawsze dobra taktyka. Policja zaczęła tam unikalne szkolenia kładące nacisk na atakowanie napastnika i walkę o życie.
Pomysł na nowe procedury pojawił się w czerwcu, po zakończeniu roku szkolnego. Rada zarządzająca szkołami w Tuscaloosie pod wpływem nieustannie powtarzających się strzelanin w miejscach publicznych w całych Stanach, postanowiła przyjrzeć się istniejącym zasadom postępowania w takich wypadkach.
Nie czekaj na śmierć
Po konsultacjach z miejscową policją opracowano nowe procedury i przeprowadzono już pierwsze szkolenia. Jak piszą amerykańskie media, są one znacząco odmienne od dotychczasowych.
Do tej pory standardową reakcja uczniów i nauczycieli na wtargnięcie do szkoły napastnika z bronią jest tak zwane "duck and cover", czyli zupełna pasywność. Wszyscy mają jak najszybciej uciec z budynku, a jeśli jest to niemożliwe, zabarykadować się w pomieszczeniach i nie wychylać się. Nie uczy się tego, jak postępować, gdy pomimo wszystko napastnik znajdzie ofiarę.
W Tuscaloosie postanowiono to zmienić. - Musimy uczyć, że w pewnych sytuacjach uczniowie muszą użyć wszelkich dostępnych środków, aby aktywnie się bronić - tłumaczy porucznik A.B. Green, policjant nadzorujący nowe szkolenia. - Chcemy im przypomnieć, że mogą też walczyć o życie. Kiedy wszystko inne zawiedzie, musisz stawić opór w każdy możliwy sposób.
- Kiedy przeanalizuje się różne przypadki strzelanin w kraju, można zauważyć, że tam gdzie ludzie byli zupełnie pasywni i tylko się chowali, liczba ofiar była większa - powiedział lokalnym mediom por. Green.
Masą na napastnika
W jednym z liceów w Tuscaloosie przeprowadzono już pierwsze szkolenia zgodnie z nowymi wytycznymi. - Mieliśmy ćwiczenie, podczas którego do klasy wszedł ktoś z bronią, a wszyscy obecni zaczęli w niego rzucać czym tylko się da. Napastnik musiał się zasłaniać i bronić, co wytrącało go na kilka chwil z równowagi i dawało czas na ucieczkę - opowiada Raquel Payne-Giles, dyrektorka liceum im. Paula W. Bryanta.
Poza rzucaniem czym popadnie w napastnika, uczniów uczono też podstaw walki wręcz, gdyby napastnik znalazł się z nimi w kontakcie fizycznym. - Uczyli nas jak obezwładniać. Jedna kobieta nie powali rosłego mężczyzny, ale jeśli będzie ich więcej? Szkolenie nie było o tym, jak pokonać napastnika samodzielnie, ale jak robić to masą - powiedziała Payne-Giles.
Do tej pory szkolenia przeprowadzono w jednej placówce publicznej. Kolejne są zaplanowane w nadchodzących miesiącach. Szkoły prywatne o sprawie nic nie wiedziały, ale po pytaniach od dziennikarzy wiele z nich wyraziło zainteresowanie i chęć przystąpienia do programu.
Autor: mk\mtom / Źródło: tuscaloosanews.com
Źródło zdjęcia głównego: DoD