Czechy: Zaskakujący wynik populisty. Wybory nie zakończą kryzysu


Przedterminowe wybory do czeskiego parlamentu nie zażegnają kryzysu politycznego po upadku rządu Petra Neczasa. Zdaniem politologów bardzo złe wyniki poszczególnych partii nie pozwolą na stworzenie stabilnej koalicji rządowej. Realna jest wizja kolejnych wyborów. - Jest bardzo źle - mówi doc. Michal Kubat, politolog z Uniwersytetu Karola w Pradze.

Zdaniem czeskiego eksperta, teraz możliwy jest praktycznie każdy scenariusz. - Wszystko jest możliwe. Lewica nie ma większości, by rządzić samodzielnie, a jej wyniki są dużo gorsze, niż się spodziewano. Teoretycznie władzę mogłaby sprawować zjednoczona prawica, jednak współpracy odmawia ruch ANO, więc w żadnym wypadku się to nie uda - uważa politolog. Jednocześnie Kubat zwraca uwagę, że wynik piątkowo-sobotnich wyborów w ogóle nie rozwiązuje panującego w Czechach kryzysu politycznego. - Jest bardzo źle. Czeka nas skomplikowana sytuacja i może to potrwać bardzo długo. Istnieje ryzyko przedterminowych wyborów. Pytanie, co by one rozwiązały? Raczej niewiele - sądzi ekspert.

Wątłe zwycięstwo

Jak mówi Jakub Groszkowski, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, do parlamentu weszło aż siedem ugrupowań, co oznacza, że negocjacje koalicyjne będą trwały długo. - Wszystkie scenariusze powyborcze wskazują na to, że do powołania rządu wymagany będzie sojusz co najmniej trzech partii, a przyszły gabinet będzie mało stabilny - twierdzi Groszkowski. Duże znaczenie na nowej scenie politycznej ma zaskakująco dobry rezultat ruch politycznego ANO 2011 miliardera Andreja Babisza. Potentat rynku spożywczo-chemicznego przyciągnął wyborców bezpośredniością i w pełni profesjonalną kampanią wyborczą. Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CzSSD) odniosła spodziewane zwycięstwo, a jej lider Bohuslav Sobotka jest naturalnym kandydatem na premiera. Wynik socjaldemokratów jest jednak skromniejszy od spodziewanego. Partia najprawdopodobniej będzie zmuszona do poszukania dwóch koalicjantów, co negatywnie wpłynie na stabilność nowego rządu. Największym przegranym wyborów jest prezydent Milosz Zeman, firmujący swoim nazwiskiem Partię Praw Obywateli – Zemanowcy. Ugrupowanie to, wbrew temu, na co wskazywały sondaże, zdobyło ok. 1,5 proc. głosów – mniej niż np. Czeska Partia Piratów. Niemniej do czasu powołania nowego gabinetu to Milosz Zeman będzie głównym rozgrywającym na scenie politycznej, ponieważ to od jego wyłącznej decyzji zależy, kogo mianuje na nowego premiera. Podobnego zdania jest ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, Marcin Zaborowski. Według niego, wybory tylko pogłębiają problemy czeskiej sceny politycznej. Socjaldemokraci są słabi, a najwięcej zyskał populistyczny ruch ANO. Zaborowski przypomina przy tym, że jego szef, dał się już dobrze poznać w Polsce jako głośny krytyk polskiej żywności.

Każdy scenariusz jest zły

Powyborcza arytmetyka wskazuje na trzy główne scenariusze powyborcze. Pierwszy to koalicja socjaldemokratów, ANO i chadeków. Co prawda Sobotka podczas kampanii wyborczej zarzekał się, że nie zamierza rozmawiać z mało przejrzystym i bezideowym ugrupowaniem, a lider ANO 2011 już po wyborach oświadczył, że chce pozostać w opozycji, kolejne dni mogą jednak zrewidować te deklaracje. Drugim scenariuszem jest sojusz CzSSD, Świtu Demokracji Bezpośredniej i komunistów, trzeciej siły w parlamencie. Takie rozwiązanie byłoby najbardziej ryzykowne dla socjaldemokracji, która musiałaby skorygować swój program do postulatów ugrupowań przyciągających najradykalniejszych wyborców. Ponadto taka koalicja mogłaby być źle przyjęta przez europejskich partnerów CzSSD. Trzecim scenariuszem jest centroprawicowa koalicja ANO 2011, TOP 09, ODS i chadeków. Ten scenariusz jest najmniej prawdopodobny, ponieważ jego głównym przeciwnikiem jest prezydent Milosz Zeman. Zgodnie z deklaracjami Andreja Babisza, taką koalicją nie byłaby również zainteresowana partia ANO 2011. Niemniej jest to opcja, której nie można zupełnie wykluczyć.

Autor: mk//gak / Źródło: PAP, tvn24.pl