Ratownicy z całego świata biorą udział w akcji poszukiwawczo-ratowniczej po najsilniejszym od ponad 80 lat trzęsieniu ziemi w Nepalu. Czasami zdarza się cud, bo spod gruzów udaje się uratować czteromiesięczne dziecko. ("Polska i Świat")
To były najdłuższe sekundy w życiu ludzi, którzy tamtego dnia znaleźli się w Nepalu.
- 55 sekund, wydaje się, że to było krótko, ale wtedy wydawało się, że to była wieczność - wspomina Magda Rudzka, polska turystka ewakuowana z Nepalu.
Pani Magda wyjechała do Nepalu, by sprawdzić się w najwyższych górach świata, ale wszystkich swoich umiejętności musiała użyć już na piątym piętrze hotelowego pokoju.
- Nie potrafimy ustać w ogóle na nogach, tak ja jak przeleciałam z jednej strony pokoju hotelowego na drugą i w zasadzie jedyna myśl to była taka, żeby udało się zbiec na dół, nim się budynek zawali - mówiła.
Budynek się nie zawalił, ale przecznicę dalej, w innym hotelu, turyści już nie mieli tyle szczęścia - mogło ich zginąć nawet czterdziestu. W sumie, oficjalnie wiadomo już o ponad pięciu tysiącach ofiar, nikt nie jest w stanie zliczyć rannych.
Całodobowa praca lekarzy i ratowników
- Nasze możliwości są ograniczone, brakuje ludzi, miejsc w szpitalu i lekarstw. Wszystko jest limitowane, ale próbujemy dostosować się do tych warunków, żeby udzielać pomocy każdemu, kto jej potrzebuje - mówi dr Rajendra Koju, lekarz ze szpitala w Dhulikhel.
Po trzęsieniu ziemi rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem o życie ludzi uwięzionych pod ruinami.
- Praktycznie pracujemy non stop, bo mamy cztery niezależne zespoły poszukiwawczo-techniczne i staramy się rotować. Przeszukanie tych całych przestrzeni jest jednak praktycznie na tą chwilę niemożliwe, do tej pory wydobyliśmy kilkanaście ciał, ale nie tracimy nadziei - mówił Jakub Zambrzycki, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku.
- Jedni z pierwszych to myślę, że byli nasi strażacy, którzy dotarli tam z pomocą - potwierdzała Magda Rudzka, turystka ewakuowana z Nepalu.
Walka z czasem wciąż trwa, bo w sposób najzupełniej dosłowny zdarzają się tam cuda. W czasie przenoszenia większych fragmentów gruzowiska przez przypadek znaleziono całe i zdrowe, czteromiesięczne dziecko.
Zniszczenia w całym kraju
Natychmiastowa pomoc ratowników potrzebna jest nie tylko w Dolinie Katmandu i dużych miastach, ale praktycznie w całym kraju.
- Lecimy teraz ok 45 minut i jak widać każda wioska jest zniszczona. Trudnością jest także to, że nie jesteśmy ratownikami z zewnątrz, bo sami jesteśmy ofiarami trzęsienia - powiedział st. por. A.J. Thapa z nepalskiej armii.
Dużej grupie polskich turystów udało się odlecieć z zatłoczonego lotniska w Katmandu specjalnym samolotem zorganizowanym przez MSZ, na ewakuację czeka jeszcze przynajmniej siedmiu Polaków.
Autor: mm / Źródło: tvn24