Zdaniem większości Amerykanów Kamala Harris wygrała debatę z Donaldem Trumpem. Kandydaci zwracali się do różnych wyborców, więc ich cele podczas debaty były odmienne - zauważyli w programie "Dzień na świecie" w TVN24 BiS trenerka wystąpień publicznych Barbara Krysztofczyk i trener rozwoju osobistego Przemysław Lelewski.
W środę w nocy czasu polskiego doszło do debaty między Kamalą Harris i Donaldem Trumpem - kandydatami na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zdaniem 63 procent ankietowanych debatę wygrała Kamala Harris - wynika z sondażu opublikowanego przez CNN.
Trenerka wystąpień publicznych Barbara Krysztofczyk w programie "Dzień na świecie" w TVN24 BiS zwróciła uwagę, że już na wstępie debaty Kamala Harris, podając rękę Donaldowi Trumpowi, "zastosowała chwyt, po którym nie mogła przegrać". - Jeśli on by jej ręki nie podał, to utwierdziłby wizerunek, a jeśliby jej rękę podał, co zrobił, to ona wyszła z inicjatywą, a on się jej jakby poddał - dodała.
Barbara Krysztofczyk zwróciła uwagę, że wiceprezydentka USA "zastosowała kilka przygotowanych wcześniej zabiegów, które - co było widać po jej mowie ciała - były wytrenowane wcześniej".
- Potem, jak zobaczyła, że Trump nie jest bardzo pewny siebie, od samego początku było widać, że on nie jest sobą, to jej pewność siebie rosła i ona w trakcie debaty była coraz lepsza - oceniła.
Trumpowi "puszczały nerwy"
Trener rozwoju osobistego Przemysław Lelewski podkreślił, że wiceprezydentka, w celu wyprowadzenia swojego konkurenta z równowagi, stosowała zagrania wykorzystywane dawniej w jej pracy stanowej prokurator.
Zasugerował, że Donald Trump "mógł zareagować na chwyty Harris poprzez nazywanie tego, co czuje". - Tylko że nie mógł sobie na to pozwolić, bo wiedział, że nie zrobi tego spokojnie - zastrzegł. Przemysław Lelewski stwierdził, że "podczas debaty były momenty, gdy Trumpowi puszczały nerwy".
- Ja zawsze podkreślam jedną rzecz: spróbujmy odsłuchać tej samej debaty w formie radiowej i zobaczmy, kogo wtedy uznamy za wygranego - zalecił i wskazał na debatę Johna F. Kennedy'ego z Richardem Nixonem, podczas której w opinii telewidzów wygrał Kennedy, a zdaniem słuchaczy radiowych triumfował Nixon.
Harris chciała pokazać, że "będzie prezydentem, który umie słuchać"
Barbara Krysztofczyk zapytana o kwestię mówienia wprost do kamery, zwróciła uwagę, że oboje kandydaci zwracali się do różnych wyborców, więc ich cele podczas debaty były odmienne. Podkreśliła, że kiedy Harris mówiła do Trumpa, zwracała się w jego stronę, a gdy mówiła do obywateli, patrzyła wprost do kamery.
Oceniła, że Harris budowała przekaz, że - w przeciwieństwie do Trumpa - ona "będzie prezydentem, który umie słuchać". - Więc musiała również pokazywać, że umie słuchać i w związku z tym wbijała mu wzrok w ucho, bo wiedziała, że kamera tak pokaże i to będzie wyglądało, jakby go słuchała - wskazała.
- Natomiast on chce pokazać, że ona nie jest dla niego równoprawnym rozmówcą, że on jest ponad nią, że on mógłby debatować z Bidenem albo Obamą. W związku z tym nie czuł się w obowiązku, żeby z nią rozmawiać na równi - wyjaśniła.
Harris i Trump przekonywali różne grupy wyborców
Przemysław Lelewski zauważył, że kiedy Harris mówiła o rzeczach ważnych społecznie, zwracała się do publiczności. - Jeśli wyborcy w Stanach Zjednoczonych potrzebują lidera, który się nimi zaopiekuje, da poczucie bezpieczeństwa, ale też będzie przy nich, to Kamala Harris wypadła dużo lepiej - ocenił.
- Więc wyborcy, którzy powiedzą, że potrzebują silnego, walczącego lidera, który wychodzi i stawia granice, to będzie to Trump. Jeżeli powiemy, że potrzebujemy lidera, który się zaopiekuje naszymi emocjami w trudnych czasach, który nas poprowadzi do rozwoju, ale i zadba społecznie, to będzie to Kamala Harris - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: EPA/DEMETRIUS FREEMAN