W czerwcu 30-letni Łukasz H. został uznany za winnego uprowadzenia Chloe Ayling i skazany na ponad 16 lat więzienia. Nie wszyscy uwierzyli w historię 20-letniej modelki, a obrona Polaka twierdziła, że porwanie było uzgodnione między stronami. W rozmowie z dziennikarką BBC Ayling opowiedziała, jak udało jej się odzyskać wolność oraz poradzić sobie z krytyką, która na nią później spadła.
Chloe Ayling opowiedziała, jak w lipcu 2017 roku została zwabiona do Mediolanu obietnicą sesji fotograficznej, a następnie odurzona i wywieziono do domu na wsi.
Rozkochać porywacza
Jak relacjonowała, przez dwa pierwsze dni po porwaniu była przykuta do komody. Potem miało się to jednak zmienić.
- Im więcej zaczynaliśmy rozmawiać, tym większa powstawała więź. Gdy zorientowałam się, że zaczyna mnie lubić, wiedziałam, że muszę to wykorzystać na swoją korzyść - powiedziała Ayling.
Modelka twierdzi, że było to "przerażające", gdy na miejscu porywacz powiedział jej, że zostanie sprzedana jako niewolnica seksualna, jeżeli nie zapłaci 300 tysięcy euro okupu. - Myślałam, że wszystko, co mówi, jest prawdą, nie wątpiłam ani przez sekundę, bo tak szczegółowo odpowiadał na moje pytania - przyznała.
Jak opowiadała, jednocześnie jednak Polak spytał, czy może ją pocałować i czy mogliby stworzyć związek. - Pomyślałam, że to jest moja szansa na wydostanie się - stwierdziła modelka. - Stał się podekscytowany i ciągle o tym mówił. To właśnie była reakcja, która uświadomiła mi, że muszę nadal się tak zachowywać - dodała.
Ayling mówiła, że choć może się to wydawać dziwne, to "czemu miałaby traktować z rezerwą kogoś, kto zaczyna darzyć ją uczuciami i w efekcie stać się gotowym, by ją uwolnić?". - Musiałam zrobić wszystko, co mogłam, by się we mnie zakochał - przyznała.
"Nie mogło chodzić tylko o pieniądze"
Polak twierdził później przed sądem, że zakochał się w Ayling i chciał jej pomóc w karierze. Informacje o porwaniu miały przynieść modelce rozgłos. Była to jedna z kilku przedstawionych przez niego, sprzecznych ze sobą wersji wydarzeń.
- Wciąż nie do końca rozumiem jego motywację - przyznała modelka. - Nie mogło chodzić tylko o pieniądze, bo dlaczego wybrał mnie i dodał do znajomych na Facebooku dwa lata wcześniej, więc to musiała być też obsesja - mówiła.
Po uwolnieniu modelka spotkała się z krytyką. Zarzucano jej, że zachowuje się zbyt beztrosko jak na ofiarę porwania i ubiera się tak, jakby chciała przykuć jak najwięcej uwagi. - Po prostu byłam sobą - podkreśliła w wywiadzie Ayling.
- Ludzie oczekują, że będę cały czas płakać i zamknę się przed światem, odetnę od kamer. Mogłam tak wybrać, ale pomyślałam: w jaki sposób ma mi to pomóc wydobrzeć? Rozmawianie z innymi o tym (porwaniu - red.), bycie wśród ludzi było moim sposobem na przezwyciężenie tego i pójście do przodu - wyjaśniła.
Porwanie i okup
30-letni Łukasz H. został w czerwcu uznany za winnego uprowadzenia modelki i skazany przez sąd w Mediolanie na 16 lat i 9 miesięcy pozbawienia wolności.
Według ustaleń śledczych mężczyzna, mieszkający na stałe w Birmingham w Wielkiej Brytanii, zwabił kobietę ofertą sesji zdjęciowej do mieszkania w Mediolanie. Została ona tam pojmana, odurzona, zapakowana do walizki i wywieziona w bagażniku samochodu do stojącego na pustkowiu domu koło Turynu.
Modelka była tam przetrzymywana przez tydzień. W tym czasie porywacz próbował zorganizować w internecie licytację, oferując modelkę jako seksualną niewolnicę. Jako cenę wyjściową licytacji podał 300 tysięcy euro w bitcoinach, czyli tyle samo, ile wysokość okupu, jakiego zażądał od rodziny oraz menedżer modelki.
Następnie porywacz, prawdopodobnie w związku z niepowodzeniem aukcji, uwolnił kobietę i zawiózł pod konsulat brytyjski w Mediolanie.
Obrona Polaka twierdziła, że porwanie było uzgodnione między stronami i upozorowane.
Autor: mm//kg / Źródło: BBC, PAP
Źródło zdjęcia głównego: chloeayling97/Instagram