Żony czterech prominentnych chińskich prawników i obrońców praw człowieka, zatrzymanych w 2015 roku w ramach tak zwanej kampanii 709, ogoliły w poniedziałek głowy w akcie protestu przeciwko traktowaniu ich mężów przez chiński rząd, które oceniły jako prześladowanie.
Kobiety ogoliły głowy na osiedlu mieszkaniowym w Pekinie, na oczach sąsiadów i niewielkiej grupy zagranicznych dziennikarzy. Następnie udały się do budynku Sądu Najwyższego, by wnieść zażalenie na traktowanie ich mężów.
"Możemy być bez włosów, ale nie bez prawa"
Jedna z kobiet, Li Wenzu, zarzuca władzom, że nie zezwoliły jej na spotkanie z mężem – prawnikiem Wang Quanzhangiem - odkąd ponad trzy lata temu został on zatrzymany. Li powiedziała dziennikarzom, że protestuje przeciwko sposobowi, w jaki władze prowadzą sprawę Wanga, między innymi nie pozwalając jej na wybór obrońcy i bezprawnie opóźniając procedury.
- Możemy być bez włosów, ale nie bez prawa - oświadczyły kobiety po ogoleniu głów. Po chińsku słowa "włosy" i "prawo" brzmią podobnie.
Wang jest przetrzymywany w mieście Tiencin pod zarzutem prowadzenia działalności wywrotowej. Ani jego żonie, ani siedmiu wybranym przez nią prawnikom nie pozwolono się z nim spotkać.
Sąd Najwyższy ani sąd w Tiencinie, który ma rozpatrzyć sprawę Wanga w nieogłoszonym jak dotąd terminie, nie odpowiedziały na prośby o komentarz, przesłane przez agencję Reutera.
Zaostrzenie kampanii przeciwko obrońcom praw człowieka
Pod rządami prezydenta Xi Jinpinga chińskie władze zacieśniły kontrolę nad wszystkimi sferami życia mieszkańców, w tym zaostrzyły kampanię przeciwko obrońcom praw człowieka. Od kiedy w 2012 roku Xi objął stery w Komunistycznej Partii Chin (KPCh), w kraju zatrzymano setki działaczy, wielu prawnikom odebrano licencje, a niektórzy trafili do więzień.
Jako prawnik Wang Quanzhang pomagał marginalizowanym grupom społecznym. Reprezentował m.in. osoby skarżące się na tortury stosowane przez policję. Zniknął nagle w sierpniu 2015 roku, kiedy w kraju trwała już kampania przeciwko obrońcom praw człowieka, od daty rozpoczęcia nazywana ruchem "709", czyli 9 lipca.
100-kilometrowy marsz protestu
Li urządzała już wcześniej akcje protestacyjne, by zwrócić uwagę na sytuację męża. W kwietniu funkcjonariusze udaremnili jej stukilometrowy marsz z Pekinu do Tiencinu w poszukiwaniu informacji o jego losie. W lipcu Li przekazała na Twitterze, że dowiedziała się, iż Wang żyje i jest w dobrym stanie.
W poniedziałkowym proteście uczestniczyły również żony trzech innych działaczy, którzy także byli aresztowani w ramach akcji 709 – Li Hepinga, Xie Yanyi i Zhai Yanmina.
Autor: asty//rzw//kwoj / Źródło: PAP