Komunistyczne elity oceniają rządy Xi. Niezadowolone "książątka" przemówią?

Xi Jinping stoi jest przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej od 2013 roku
Xi Jinping stoi jest przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej od 2013 roku
Reuters Archive
Xi Jinping rządzi Chińską Republiką Ludową od 2013 roku (wideo archiwalne)Reuters Archive

W nadmorskim kurorcie Beidaihe trwa doroczne spotkanie obecnych i emerytowanych dygnitarzy Komunistycznej Partii Chin. Według części komentatorów nie wszyscy są zadowoleni z posunięć prezydenta Xi Jinpinga, które pomogły mu umocnić władzę.

Spotkania w Beidaihe odbywają się za zamkniętymi drzwiami, a państwowa prasa nie publikuje konkretnych informacji na ich temat. W czwartek agencja Xinuha podała jedynie, że premier Li Keqiang podjął w kurorcie Beidaihe odwiedzającą Chiny urzędniczkę ONZ, co obserwatorzy uznali za oczywistą wskazówkę, że tegoroczny nadmorski zjazd partyjnej elity trwa. Tradycja urządzania każdego lata spotkań w Beidaihe, ulubionym kurorcie przewodniczącego Mao Zedonga, sięga lat 50. XX wieku. Klimatyzacja nie była wówczas powszechna, a komunistyczni dygnitarze zaznawali ochłody nad morzem, omawiając jednocześnie sytuację w kraju i debatując nad zmianami personalnymi w rządzącej niepodzielnie partii. Jedną z charakterystycznych cech nieprzejrzystej chińskiej polityki jest fakt, że prominentni działacze partyjni nawet po odejściu na emeryturę zachowują istotny wpływ na zarządzanie państwem. Typowym przykładem jest Deng Xiaoping, który – choć nie sprawował żadnego wysokiego stanowiska – w rzeczywistości rządził całym krajem. Zdaniem ekspertów wpływ starszyzny zmalał jednak pod rządami Xi, który odchodzi od kolektywnych rządów i skupia całą władzę w swoich rękach. Nikt poza członkami partyjnej elity nie wie dokładnie, co dzieje się w Beidaihe, ale według obserwatorów doroczne spotkanie stanowi rzadką okazję do wymiany poglądów między obecnymi i emerytowanymi dygnitarzami, w tym podniesienia ewentualnych zastrzeżeń do obecnej ekipy rządzącej.

Kontrowersje wokół chińskiego przywódcy

Xi, który stanął na czele KPCh w 2012 roku, konsekwentnie zacieśnia kontrolę nad aparatem partyjnym i obecnie oceniany jest jako najsilniejszy przywódca Chin od czasu Mao i Denga. Eksperci nie widzą oznak zachwiania dominującej pozycji prezydenta, co jednak nie oznacza, że wszystkim dygnitarzom podobają się jego działania.

Według hongkońskiego dziennika "South China Morning Post" jednym z głównych tematów podejmowanych na nieoficjalnym zjeździe w Beidaihe jest prawdopodobnie narastający konflikt handlowy między Chinami a USA oraz jego możliwe konsekwencje dla chińskiej gospodarki. Waszyngton nałożył już 25-procentowe cła na chińskie towary warte 34 mld dolarów rocznie i grozi ocleniem całego chińskiego eksportu, jeśli Pekin nie zmieni swojej polityki handlowej.

Część ekspertów przypuszcza, że wojna celna z USA może być najtrudniejszym wyzwaniem dla prezydenta w czasie jego drugiej kadencji, rozpoczętej w marcu br. Według japońskiego tygodnika "Nikkei Asian Review" konflikt handlowy jest rezultatem zmiany w chińskiej polityce po objęciu władzy przez Xi, który odszedł od skromności swoich poprzedników i ogłosił wizję uczynienia z Chin globalnego mocarstwa, rzucając wyzwanie dominującej pozycji Stanów Zjednoczonych.

Japońska gazeta ocenia, że kontrowersje wśród partyjnych działaczy wzbudza m.in. kult jednostki, jakim Xi jest w Chinach otaczany. Doktryna prezydenta, nazywana oficjalnie "myślą Xi Jinpinga dla nowej ery socjalizmu o chińskiej specyfice" została niedawno dopisana do partyjnego statutu i krajowej konstytucji. Stała się też elementem programu nauczania w chińskich szkołach, a dziesiątki uniwersytetów uruchomiły zajmujące się nią instytuty.

Prezydentura Xi bez limitu czasowego

W ubiegłym roku na XIX krajowym zjeździe KPCh, wbrew niepisanym regułom chińskiej polityki, Xi nie wprowadził do najpotężniejszego komitetu w partii żadnego urzędnika, który mógłby zastąpić go na najwyższym stanowisku za kolejnych pięć lat. Zgodnie z tradycją powinien to być następca wyznaczony przez poprzednika Xi – byłego prezydenta Hu Jintao.

Z kolei w marcu br. z chińskiej konstytucji usunięto limit kadencji prezydenta, co sugeruje, że Xi nie chce rozstawać się z tą pozycją w 2023 roku. Ograniczenie dwóch kadencji wprowadzono za czasów Denga, by zapewnić płynność sukcesji władzy i uchronić Chiny przed dyktaturą i chaosem, jakie towarzyszyły rządom Mao.

Według "Nikkei" reforma konstytucji nie była przedmiotem dyskusji na zeszłorocznym zjeździe w Beidaihe, co nie spodobało się partyjnej starszyźnie, która poczuła się pominięta. Gazeta ocenia, że dygnitarze podejmą ten temat na tegorocznym spotkaniu. Niedawno władze zaczęły zdejmować z pekińskich ulic plakaty z wizerunkiem Xi, co komentatorzy uznali za próbę studzenia kultu jednostki przed spotkaniem w Beidaihe. "Nie jest jasne, czy Xi zarządził te działania z własnej inicjatywy, czy był zmuszony je przyjąć pod presją" - powiedział "Nikkei" anonimowo członek partyjnej starszyzny z Szanghaju.

Niezadowolenie "książątek"

Według źródeł wewnątrz partii Xi będzie musiał się zmierzyć również z niezadowoleniem tzw. książątek - potomków wpływowych działaczy KPCh sprzed lat. Xi, który sam również należy do tej grupy, wbrew oczekiwaniom nie awansował innych "książątek" na wysokie stanowiska w czasie zjazdu KPCh w ubiegłym roku, a zamiast tego otoczył się byłymi podwładnymi i zaufanymi stronnikami. "Biorąc pod uwagę kulturę polityczną Chin, nie powinniśmy się spodziewać otwartej krytyki najwyższego przywódcy, nawet ze strony emerytowanych urzędników, którzy nie muszą się już obawiać o reperkusje dla ich kariery, gdyby się odezwali" - ocenił na łamach "SCMP" komentator polityczny i badacz stosunków międzynarodowych, pracujący obecnie na Uniwersytecie w Nottingham, Deng Yuwen.

Dodał jednak, że tegoroczne spotkanie będzie przebiegało w trudnej atmosferze. "Z pewnością obecny rząd będzie wzywał do jedności w ciężkich czasach, ale to spotkanie jasno ukaże również, że podziały między grupami interesów wewnątrz partii i jej wysokimi rangą członkami są niezaprzeczalne" - napisał.

Autor: tmw/adso / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock