W nadmorskim kurorcie Beidaihe trwa doroczne spotkanie obecnych i emerytowanych dygnitarzy Komunistycznej Partii Chin. Według części komentatorów nie wszyscy są zadowoleni z posunięć prezydenta Xi Jinpinga, które pomogły mu umocnić władzę.
Spotkania w Beidaihe odbywają się za zamkniętymi drzwiami, a państwowa prasa nie publikuje konkretnych informacji na ich temat. W czwartek agencja Xinuha podała jedynie, że premier Li Keqiang podjął w kurorcie Beidaihe odwiedzającą Chiny urzędniczkę ONZ, co obserwatorzy uznali za oczywistą wskazówkę, że tegoroczny nadmorski zjazd partyjnej elity trwa. Tradycja urządzania każdego lata spotkań w Beidaihe, ulubionym kurorcie przewodniczącego Mao Zedonga, sięga lat 50. XX wieku. Klimatyzacja nie była wówczas powszechna, a komunistyczni dygnitarze zaznawali ochłody nad morzem, omawiając jednocześnie sytuację w kraju i debatując nad zmianami personalnymi w rządzącej niepodzielnie partii. Jedną z charakterystycznych cech nieprzejrzystej chińskiej polityki jest fakt, że prominentni działacze partyjni nawet po odejściu na emeryturę zachowują istotny wpływ na zarządzanie państwem. Typowym przykładem jest Deng Xiaoping, który – choć nie sprawował żadnego wysokiego stanowiska – w rzeczywistości rządził całym krajem. Zdaniem ekspertów wpływ starszyzny zmalał jednak pod rządami Xi, który odchodzi od kolektywnych rządów i skupia całą władzę w swoich rękach. Nikt poza członkami partyjnej elity nie wie dokładnie, co dzieje się w Beidaihe, ale według obserwatorów doroczne spotkanie stanowi rzadką okazję do wymiany poglądów między obecnymi i emerytowanymi dygnitarzami, w tym podniesienia ewentualnych zastrzeżeń do obecnej ekipy rządzącej.
Kontrowersje wokół chińskiego przywódcy
Xi, który stanął na czele KPCh w 2012 roku, konsekwentnie zacieśnia kontrolę nad aparatem partyjnym i obecnie oceniany jest jako najsilniejszy przywódca Chin od czasu Mao i Denga. Eksperci nie widzą oznak zachwiania dominującej pozycji prezydenta, co jednak nie oznacza, że wszystkim dygnitarzom podobają się jego działania.
Według hongkońskiego dziennika "South China Morning Post" jednym z głównych tematów podejmowanych na nieoficjalnym zjeździe w Beidaihe jest prawdopodobnie narastający konflikt handlowy między Chinami a USA oraz jego możliwe konsekwencje dla chińskiej gospodarki. Waszyngton nałożył już 25-procentowe cła na chińskie towary warte 34 mld dolarów rocznie i grozi ocleniem całego chińskiego eksportu, jeśli Pekin nie zmieni swojej polityki handlowej.
Część ekspertów przypuszcza, że wojna celna z USA może być najtrudniejszym wyzwaniem dla prezydenta w czasie jego drugiej kadencji, rozpoczętej w marcu br. Według japońskiego tygodnika "Nikkei Asian Review" konflikt handlowy jest rezultatem zmiany w chińskiej polityce po objęciu władzy przez Xi, który odszedł od skromności swoich poprzedników i ogłosił wizję uczynienia z Chin globalnego mocarstwa, rzucając wyzwanie dominującej pozycji Stanów Zjednoczonych.
Japońska gazeta ocenia, że kontrowersje wśród partyjnych działaczy wzbudza m.in. kult jednostki, jakim Xi jest w Chinach otaczany. Doktryna prezydenta, nazywana oficjalnie "myślą Xi Jinpinga dla nowej ery socjalizmu o chińskiej specyfice" została niedawno dopisana do partyjnego statutu i krajowej konstytucji. Stała się też elementem programu nauczania w chińskich szkołach, a dziesiątki uniwersytetów uruchomiły zajmujące się nią instytuty.
Prezydentura Xi bez limitu czasowego
W ubiegłym roku na XIX krajowym zjeździe KPCh, wbrew niepisanym regułom chińskiej polityki, Xi nie wprowadził do najpotężniejszego komitetu w partii żadnego urzędnika, który mógłby zastąpić go na najwyższym stanowisku za kolejnych pięć lat. Zgodnie z tradycją powinien to być następca wyznaczony przez poprzednika Xi – byłego prezydenta Hu Jintao.
Z kolei w marcu br. z chińskiej konstytucji usunięto limit kadencji prezydenta, co sugeruje, że Xi nie chce rozstawać się z tą pozycją w 2023 roku. Ograniczenie dwóch kadencji wprowadzono za czasów Denga, by zapewnić płynność sukcesji władzy i uchronić Chiny przed dyktaturą i chaosem, jakie towarzyszyły rządom Mao.
Według "Nikkei" reforma konstytucji nie była przedmiotem dyskusji na zeszłorocznym zjeździe w Beidaihe, co nie spodobało się partyjnej starszyźnie, która poczuła się pominięta. Gazeta ocenia, że dygnitarze podejmą ten temat na tegorocznym spotkaniu. Niedawno władze zaczęły zdejmować z pekińskich ulic plakaty z wizerunkiem Xi, co komentatorzy uznali za próbę studzenia kultu jednostki przed spotkaniem w Beidaihe. "Nie jest jasne, czy Xi zarządził te działania z własnej inicjatywy, czy był zmuszony je przyjąć pod presją" - powiedział "Nikkei" anonimowo członek partyjnej starszyzny z Szanghaju.
Niezadowolenie "książątek"
Według źródeł wewnątrz partii Xi będzie musiał się zmierzyć również z niezadowoleniem tzw. książątek - potomków wpływowych działaczy KPCh sprzed lat. Xi, który sam również należy do tej grupy, wbrew oczekiwaniom nie awansował innych "książątek" na wysokie stanowiska w czasie zjazdu KPCh w ubiegłym roku, a zamiast tego otoczył się byłymi podwładnymi i zaufanymi stronnikami. "Biorąc pod uwagę kulturę polityczną Chin, nie powinniśmy się spodziewać otwartej krytyki najwyższego przywódcy, nawet ze strony emerytowanych urzędników, którzy nie muszą się już obawiać o reperkusje dla ich kariery, gdyby się odezwali" - ocenił na łamach "SCMP" komentator polityczny i badacz stosunków międzynarodowych, pracujący obecnie na Uniwersytecie w Nottingham, Deng Yuwen.
Dodał jednak, że tegoroczne spotkanie będzie przebiegało w trudnej atmosferze. "Z pewnością obecny rząd będzie wzywał do jedności w ciężkich czasach, ale to spotkanie jasno ukaże również, że podziały między grupami interesów wewnątrz partii i jej wysokimi rangą członkami są niezaprzeczalne" - napisał.
Autor: tmw/adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock