W stolicy Tybetu Lhasie aresztowano około 60 mnichów buddyjskich, którzy uczestniczyli w manifestacjach zorganizowanych z okazji 49. rocznicy powstania przeciwko okupacji chińskiej - podały we wtorek niezależne źródła w Hongkongu.
Jak donosi Radio Free Asia (Radio Wolna Azja) w poniedziałek z klasztoru Drepung pod Lhasą 300 mnichów wyruszyło w kierunku Potali - buddyjskiej świątyni i niegdysiejszej siedziby dalajlamy. Mnisi chcieli uczcić rocznicę powstania oraz wyjazdu z kraju duchowego przywódcy Tybetańczyków Dalajlamy XIV a także domagać się zwolnienia mnichów, zatrzymanych w październiku zeszłego roku.
Chińska policja miała zatrzymać maszerujących mnichów na posterunku kontrolnym, ustanowionym pod miastem, aresztując około 60 uczestników pochodu. Mimo to mnisi dotarli do centrum Lhasy.
Zdaniem obserwatorów, poniedziałkowa próba zorganizowania demonstracji w Lhasie stanowiła najpoważniejsze od co najmniej 20 lat wyzwanie, rzucone chińskim władzom przez Tybetańczyków.
W związku z ważną dla Tybetańczyków rocznicą Chińczycy wzmocnili siły bezpieczeństwa w stolicy Tybetu. Uzbrojeni policjanci patrolują rejon głównych klasztorów w mieście. Izolowano też podmiejski klasztor Drepung.
Chińska wersja wydarzeń
Przedstawiciel Chińczyków w Lhasie Czampa Phuntsok przyznał, że wczoraj doszło do protestu 300 tybetańskich mnichów jednak, jak powiedział agencji Associated Press, władze "rozwiązły problem".
Jego zdaniem mnichów aresztowano, tylko zatrzymano w celu przesłuchania a po złożeniu zeznań zwolniono.
Tybetańskie protesty
Uciekinierzy z Tybetu demonstrowali w ostatnich dniach w wielu miastach świata. W Indiach policja zatrzymała marsz kilkuset Tybetańczyków, którzy w poniedziałek, w rocznicę wybuchu tybetańskiego powstania przeciwko Chinom, wyruszyli w zaplanowanym na sześć miesięcy marszu protestu przeciwko olimpiadzie w stolicy Chin.
Protesty odbyły się też w Delhi, a także w Katmandu w Nepalu, gdzie ok. 2 tys. Tybetańczyków zgromadziło się przy jednej z największych nepalskich świątyń buddyjskich, Boudhanath; w rejonie ambasady ChRL w Katmandu doszło do starć demonstrantów z policją nepalską, która użyła pałek - wielu ludzi doznało obrażeń.
Duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama, przebywający na uchodźstwie w indyjskiej Dharamsali, mówił w poniedziałek o efektach chińskiej polityki względem w swojej ojczyźnie.
Powstanie w Lhasie
10 marca 1959 roku w stolicy Tybetu - Lhasie - tysiące Tybetańczyków wyszły na ulice protestując przeciwko chińskiej okupacji i chcąc obronić XIV Dalajlamę przed spodziewanym aresztowaniem.
Wystąpienie przerodziło się w narodowe powstanie, krwawo stłumione przez Armię Ludowo-Wyzwoleńczą.
Łamanie praw człowieka w Tybecie
Od momentu zajęcia Tybetu przez Chiny w 1950 roku, na skutek działania władz w Pekinie, zginęło ponad 1,2 miliona mieszkańców Dachu Świata. Zniszczono też ponad 5 tys. klasztorów buddyjskich, a religię poddano ścisłej kontroli władz. Chiny prowadzą też intensywną akcję kolonizacyjną, w wyniku której na historycznym terytorium Tybetu żyje więcej Chińczyków, niż Tybetańczyków.
72-letni Dalajlama od kilkudziesięciu lat niestrudzenie walczy o poszanowanie praw człowieka i poprawne ułożenie stosunków z Chinami. Propaguje też ideały walki bez przemocy, oparte na ahimsie - zasadzie niekrzywdzenia żadnej żywej istoty. Za tę działalność uhonorowano go Pokojową Nagrodą Nobla.
Źródło: PAP, tvn24.pl