Chilijski prezydent poinformował, że żyje 33 górników zaginionych po wypadku 4 sierpnia. Mężczyźni są uwięzieni 700 metrów pod ziemią i mają nieciekawą perspektywę: mogą spędzić tam nawet cztery miesiące.
Prezydent Sebastian Pinera w specjalnym wystąpieniu powiedział, że ratownicy nawiązali łączność z uwięzionymi w nietypowy sposób górnikami.
Zbawcze wiertło
Ratownicy próbowali dowiercić się do obszaru, gdzie spodziewali się obecności zasypanych górników, którzy dawali sygnały stukaniem w ściany. Po jednej z takich prób, okazało się że do wyciągniętego świdra jest przyczepiona karteczka z wiadomością od uwięzionych.
Górnicy poinformowali, że jest ich 33, są w bezpiecznym schronieniu, zaopatrzeni w zapas żywności i wody.
Złe perspektywy
Pomimo radosnych wieści, przyszłość nie wygląda dla uwięzionych optymistycznie. Przebywają 700 metrów pod ziemią, siedem kilometrów w głąb zawalonej kopalni.
Ratownicy nie mogą po prostu odkopać zawalonych chodników, ponieważ są one niestabilne. Konieczne jest wydrążenie zupełnie nowego szybu. Prezydent stwierdził w swoim wystąpieniu, ze może to zająć nawet 120 dni.
Przez cztery miesiące uwięzionych przy życiu mają utrzymywać dostawy żywności i wody opuszczane w głąb wąskiego odwiertu dzięki któremu poinformowali o tym, że żyją.
Źródło: reuters, pap