Niezidentyfikowani sprawcy otworzyli ogień do minibusa, którym jechali w kierunku góry Elbrus turyści z Moskwy. Zginęły trzy osoby, a dwie inne zostały ranne. Niepotwierdzone informacje mówią, że czwarty turysta zmarł później w szpitalu.
Do ataku doszło w piątek wieczorem na drodze z Mineralnych Wód do Przyelbrusia. Wynajęty przez turystów bus został zatrzymany, a następnie ostrzelany z broni automatycznej przez niezidentyfikowanych napastników. Bez szwanku z zamachu wyszedł tylko kierowca.
Zeznał on, że sprawcy byli zamaskowani, mieli na sobie mundury polowe. Napastników, którzy poruszali się samochodem osobowym, nie schwytano.
Jeden z zaatakowanych turystów, Valery Belokon tak relacjonował moment ataku: - Jakiś czarny samochód minął nas i zatrzymał się przed nami, blokując nam drogę. Dwóch mężczyzn z bronią maszynową wysiadło z samochodu i zażądali pokazania paszportów. Poprosiliśmy, by pokazali nam swoje legitymacje, a oni w odpowiedzi zaczęli strzelać.
Wysadzona kolejka
Kilka godzin później już na samym Elbrusie również nieznani sprawcy wysadzili w powietrze słup kolei gondolowej. Na ziemię runęło 30 z 45 wagonów. Nikt nie doznał obrażeń.
Uszkodzona kolej została uruchomiona w 2010 roku. Eksperci oceniają, że naprawa zajmie co najmniej pół roku.
Radio Echo Moskwy podało, że wielu turystów odwołuje wyjazdy w niespokojny rejon Elbrusu.
"Kopniak w zęby"
- To nie tylko ohydna zbrodnia, to kopniak w zęby dla wszystkich ludzi Kabardo-Bałkarii, którzy uważają gościnność za kamień węgielny swojej kultury i stylu życia - powiedział prezydent tej rosyjskiej republiki Arsen Kanokow.
Kanokow wezwał później policję i władze, by użyły wszelkich niezbędnych środków, by zapewnić bezpieczeństwo turystom. Przesłał też kondolencje rodzinom ofiar i obiecał moralną i finansową rekompensatę.
Źródło: RIA Novosti, Reuters, PAP, Le Figaro