Kilkaset osób protestowało w niedzielę przed amerykańską bazą wojskową w Quantico w amerykańskim stanie Wirginia, w której przetrzymywany jest Bradley Manning, żołnierz oskarżony o przekazanie tysięcy poufnych dokumentów rządowych demaskatorskiemu portalowi Wikileaks. Policja zatrzymała około 30 osób. Gdyby Manning został uznany winnym wszystkich zarzutów, groziłaby mu kara dożywotniego więzienia.
Manifestanci w koszulkach z podobiznami Manninga sprzeciwiający się jego aresztowaniu zebrali się przed bazą, gdzie przetrzymywany jest żołnierz. Około 30 osób, które nie chciały zejść ze skrzyżowania przed głównym wjazdem do bazy, zostało zatrzymanych przez policję.
Przetrzymywany w strasznych warunkach
Różne organizacje obrony praw człowieka, m.in. Amnesty International, krytykowały warunki, w jakich przetrzymywany jest po aresztowaniu Manning, który przez 23 godziny dziennie przebywa w celi pozbawionej niemal całkowicie sprzętów i światła dziennego, bez pościeli i przedmiotów osobistych. Rozmieszczenie cel jest takie, że nie ma kontaktu wzrokowego z innymi więźniami.
Ujawnienie tych szczegółów sprawiło, że specjalny sprawozdawca ONZ do spraw tortur złożył w Departamencie Stanu USA formalny wniosek o udostępnienie dokładnych danych dotyczących traktowania Manninga.
Główny "przeciekowy"?
Manning, który pracował jako analityk wojskowy, oskarżony jest o ściągnięcie i rozpowszechnienie ponad 250 tys. poufnych depesz dyplomatycznych Departamentu Stanu oraz olbrzymiej liczby dokumentów odsłaniających kulisy wojen w Iraku i Afganistanie.
Wśród tych dokumentów znalazło się m. in. nagranie wideo obrazujące atak na nieuzbrojonych cywili w Iraku. Tysiące tych dokumentów opublikował portal Wikileaks, jednak większość nie została dotychczas ujawniona.
Prokuratura wojskowa twierdzi, że Manning poprzez te działania "naraził na szwank bezpieczeństwo narodowe Stanów Zjednoczonych". Nie wyklucza się rozszerzenia śledztwa na inne osoby.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24