Brytyjski premier David Cameron weźmie 2 kwietnia udział w przedwyborczej debacie telewizyjnej z udziałem sześciu partyjnych liderów, w tym przywódcy laburzystów Eda Milibanda - poinformowały w sobotę brytyjskie stacje telewizyjne. Nadawcy telewizyjni i opozycja zabiegali od miesięcy o zorganizowanie debaty, zwłaszcza zaś konfrontacji jeden na jeden z Milibandem - liderem opozycyjnej Partii Pracy.
Gdy na początku marca Cameron poinformował, że odmawia wzięcia udziału w przedwyborczej debacie telewizyjnej ze swym głównym konkurentem, oburzeniem zareagowała nie tylko opozycja, ale nawet koalicjant torysów. "Co za arogancja!", "Cameron się boi", "Zmokła kura!" - zareagowali przeciwnicy konserwatywnego premiera. Downing Street mimo nalegań stacji telewizyjnych i opozycji zgodziło się jednak tylko na jedną, zbiorową debatę. Z zaskoczeniem przyjęto zaproszenie przez gabinet premiera lidera antyimigracyjnej, populistycznej partii UKIP Nigela Farage'a. Nie jest jeszcze jasne, czy weźmie on udział w konfrontacji 2 kwietnia. Przed debatą, 26 marca stacje telewizyjne pokażą program na żywo z udziałem Milibanda i Camerona, którzy mają odpowiadać na pytania widzów, ale format wystąpienia nie przewiduje wymiany zdań między politykami.
Unika niewygodnej sytuacji
Zażenowany wahaniami Camerona okazał się nawet przywódca koalicjanta torysów, Partii Liberalno-Demokratycznej Nick Clegg, który na początku marca zaproponował, że jako wicepremier zastąpi Camerona w starciu z Milibandem.
Jak komentuje Reuters, zachowanie premiera interpretowane jest jako próba uniknięcia sytuacji, w której naraziłby się na utratę poparcia wyborców, dając zarazem okazję Milibandowi do zareklamowania swego programu i osoby. Przeciwnicy Camerona wytykają mu, iż w 2010 roku to on - jako kandydat opozycji - był zagorzałym zwolennikiem debaty. Przyciągnęła ona wówczas 22 mln telewidzów. Zważywszy na to, jak decydująca mogłaby się okazać debata jeden na jeden tuż przed najbardziej nieprzewidywalnymi wyborami od lat 70. politycy, szefowie stacji telewizyjnych spędzili miesiące ustalając format spotkania, który byłby do zaakceptowania dla Downing Street - pisze Reuters. Rezygnując z debaty jeden na jeden, Cameron uniknął bardzo ryzykownego publicznego zderzenia z Milibandem, ale naraził się na zarzuty o tchórzostwo - przypomina AP.
Oburzenie i spekulacje
Opozycja i stacje telewizyjne od dawna nalegały na zorganizowanie debaty, co stało się w końcu tematem z pierwszych stron gazet, a odmowa Camerona podsycała tylko spekulacje na temat tego, dlaczego premier postanowił za wszelką cenę uniknąć konfrontacji z Milibandem, a zaprosił do rozmowy Farage'a.
W trakcie kampanii wyborczej Cameron zamierza skoncentrować się na zatrudnieniu, podatkach, oświacie, gospodarce mieszkaniowej i systemie emerytalnym, unikając po części tematu imigracji, by nie dostarczać amunicji Farage'owi, dla którego jest to główny motyw kampanii. Premier nie uwzględnił też kwestii publicznej służby zdrowia (NHS), będącej głównym wątkiem wyborczym Partii Pracy. Wybory powszechne w Wielkiej Brytanii odbędą się w maju.
Autor: kg/tr / Źródło: PAP