Prawnicy Paula Manaforta przypadkowo ujawnili, że prokurator specjalny Robert Mueller koncentruje się na zarzucie udostępniania przez Manaforta danych sondażowych pochodzących ze sztabu wyborczego Donalda Trumpa powiązanemu z rosyjskim wywiadem Konstantinowi Kilimnikowi.
Adwokaci Manaforta poinformowali we wtorek, że nie będzie on zabiegał o wysłuchanie w sądzie w związku z oskarżeniem o okłamywanie śledczych i oskarżycieli, złożyli jednak do sądu wniosek, w którym stwierdzają, że ich klient, oskarżany przez federalnych prokuratorów o kłamanie podczas składania zeznań, w sposób niezamierzony zawarł w nich "nieścisłości".
We wniosku przypadkowo znalazła się informacja o tym, że Mueller oskarża Manaforta o kłamanie w sprawie jego kontaktów z Kilimnikiem, który był jego współpracownikiem.
Mueller już wcześniej oskarżył Kilimnika o powiązania z rosyjskim wywiadem. Teraz okazuje się - jak pisze dziennik "The Hill" - że prokurator specjalny koncentruje się na tym, że Manafort w okresie, w którym był szefem sztabu wyborczego Trumpa, dostarczał Kilimnikowi dane dotyczące sondaży wyborczych.
Nie jest jasne, czy dane te były poufne, ale - jak pisze agencja Associated Press - czyni to bardziej prawdopodobnym scenariusz, w którym Rosja otrzymywała informacje od bezpośredniego otoczenia Trumpa, które wykorzystywała do ingerowania w przebieg amerykańskich wyborów.
Śledztwo Muellera
Mueller, który prowadzi śledztwo w sprawie Russiagate, postawił Manafortowi zarzuty karne dotyczące prania brudnych pieniędzy, niezarejestrowania się w USA jako tak zwany zagraniczny agent (lobbysta na rzecz obcego państwa), składania fałszywych oświadczeń, oszustw bankowych i podatkowych oraz utrudniania działania wymiaru sprawiedliwości i spisku na rzecz takiego utrudniania, a także usiłowania wpłynięcia na zeznania potencjalnych świadków. W pierwszej rozprawie, która toczyła się w Aleksandrii w stanie Wirginia, uznano go za winnego ośmiu zarzutów.
Według prokuratora specjalnego Kilimnik był też zaangażowany w kosztowną, ocenianą na wiele milionów dolarów kampanię lobbingową w USA na rzecz Kijowa.
Mueller, który ma bardzo szerokie uprawnienia w ramach swego śledztwa, bada też, czy sztab wyborczy Trumpa był w zmowie z rosyjskimi władzami oraz czy Trump już jako prezydent próbował utrudniać prowadzenie śledztwa.
"Wszelkie domniemane nieścisłości, o ile w ogóle miały one miejsce, nie były zamierzone"
Byłego szefa sztabu wyborczego Trumpa, Paula Manaforta, prokuratorzy federalni pracujący dla Muellera oskarżali w listopadzie o próby ich okłamania. Nie podano wtedy bliższych szczegółów, ale Mueller obiecał je ujawnić w raporcie przed wydaniem wyroku w sprawie Manaforta i poinformował jedynie, że Manafort powiedział wiele rzeczy, które były łatwymi do zweryfikowania kłamstwami.
Prawnicy Manaforta powiedzieli we wtorek, że ich klient cierpi na podagrę, depresję i stany lękowe i nie miał on zamiaru kłamać podczas 12 przesłuchań z Muellerem i innymi prokuratorami. "Obrona podważa wnioski rządu i stwierdza, że wszelkie domniemane nieścisłości, o ile w ogóle miały one miejsce, nie były zamierzone" - głosi wniosek adwokatów Manaforta.
W ramach ugody z Muellerem, zawartej we wrześniu, Manafort zgodził się na pełną współpracę z prokuraturą w zamian za rekomendacje dla sądu dotyczące złagodzenia wyroku.
Manafort zgodził się na współpracę z FBI po zakończeniu procesu przed sądem federalnym w Alexandrii. W ramach układu z Muellerem przyznał się do udziału w spisku przeciwko USA oraz w spisku mającym utrudnić działanie wymiaru sprawiedliwości. Wyrok w jego sprawie miał zostać ogłoszony w marcu, ale ponieważ prokurator specjalny wniósł o jego przyśpieszenie, może zapaść już w lutym.
W listopadzie Trump oświadczył w wywiadzie dla dziennika "New York Post", że nie wyklucza ułaskawienia Manaforta.
Autor: tmw//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/JIM LO SCALZO