Godzina 2.35 ranu czasu polskiego w środę - ostatni z uwięzionych pod ziemią górników opuszcza kopalnię. To Luis Urzua - prawdziwy bohater ostatnich dwóch miesięcy. To on przez ostatnie czuwał nad bezpieczeństwem i samopoczuciem swoich kolegów.
- Jestem dumny, że jestem Chilijczikiem - powiedział sztygar Urzua, kiedy wyszedł na powierzchnię. A wyszedł jako ostatni - na własne życzenie - chciał dopilnować, żeby wszyscy jego koledzy, za których czuł się odpowiedzialny, byli bezpieczni.
Toon kierował zmianą ludzi, kiedy 5 sierpnia nastąpiła katastrofa w kopalni. Wówczas zawaliły się skały o łącznej masie ponad 700 tys. ton, zamykając w potrzasku górników. Urzua był liderem całej grupy.
Twarda ręka
Kiedy okazało się, że górnicy są w pułapce Urzua ustanowił zasady i regulacje, które były kluczowe dla przeżycia mężczyzn pod ziemią. To on zdecydował, że zapasy z kopalni będą racjonowane. Sam też rozdzielał puszki z tuńczykiem - wydzielił dwie łyżki ryby na głowę w ciągu 48 godzin. Raz na dwa dni górnicy dostawali szklankę mleka. - Mieliśmy tylko trochę jedzenia - mówił już po wyjściu z pułapki.
Sztygar podzielił miejsce, w którym się znaleźli pod ziemią, na trzy części: miejsce pracy, miejsce do spania oraz "pomieszczenie" sanitarne. Zdecydował, by użyć świateł górniczych urządzeń do symulacji światła dziennego - tak by stwarzać wrażenie dnia i nocy.
To on nawiązał pierwszy kontakt z ratownikami na ziemi po 22 dniach od uwięzienia w kopalni. Wtedy specjaliści na powierzchni otrzymali list spod ziemi. - Myślicie, że napisali list w tym momencie? Nie - mówił wtedy minister zdrowia Chile. - Urzua miał przygotowany materiał. Wiedział, że będzie akcja ratunkowa - powiedział Jaime Manalich.
Prawdziwa inspiracja
Jak widać, zasługi Urzui są niemałe. Nic więc dziwnego, że kiedy znalazł się na ziemi, usłyszał od prezydenta Chile, Sebastiana Pinery: - Był pan inspiracją.
Nieco później, Pinera w telewizyjnym wystąpieniu, powiedział o Urzui: - Był szefem, który sprawił, że jesteśmy dumni.
33 górników przebywało pod ziemią przez 69 dni. 5 sierpnia w kopalni miedzi i złota San Jose zawalił się kopalniany chodnik. Przez 17 dni nie było wiadomo czy mężczyźni żyją. W końcu udało się nawiązać z nimi kontakt.
W ostatnią sobotę ratownicy przewiercili się do miejsca przebywania górników. Od tego czasu zaczęło się odliczanie do momentu kiedy górnicy znajdą się na powierzchni. Pierwszy z 33 osób - Florencio Avalos - stanął na ziemi we wtorek nad ranem o godz. 4.12 czasu polskiego.
Florencio Avalos (wyciągnięty o godz. 5.12), Mario Sepulveda (godz. 6.10), Juan Illanes (godz. 7.08), Carlos Mamani (godz. 08.05), Jimmy Sanchez (godz. 09.09), Osman Araya (godz. 10.34), Jose Ojeda (godz. 11.22), Claudio Yanez (godz. 12.03), Mario Gomez (godz. 13.00), Alex Vega (godz. 13.54), Jorge Galleguillos (godz. 14.33), Edison Pena (godz. 15.12), Carlos Barrios (godz. 15.53), Victor Zamora (godz. 16.31), Victor Segovia (godz. 17.08), Daniel Herrera (godz. 17.49), Omar Reygadas (godz. 18.40), Esteban Rojas (godz. 19.50), Pablo Rojas (godz. 20.28), Dario Segovia (godz. 21.01), Yonni Barrios (godz. 21.31), Samuel Avalos (godz. 22.08), Carlos Bugueno(godz. 22.34), Jose Henriquez (godz. 23.00), Renan Avalos (godz. 23.24), Claudio Acuna (godz. 23.51), Franklin Lobos (godz. 00.18), Richard Villarroel (godz. 00:47), Juan Aguilar (godz. 01:12), Raul Bustos (godz. 01:40), Pedro Cortez (godz. 02:05), Ariel Ticona (godz. 02:30), Luis Urzua (godz. 02:53). Kolejność, w jakiej byli wyciągani górnicy
Źródło: cnn.com, guardian.co.uk, PAP