Burza ogniowa, 100 tys. ofiar. Nalot gorszy od bomb atomowych

Amerykańskie naloty dywanowe na japońskie miasta miały zmusić Japończyków do kapitulacji
Amerykańskie naloty dywanowe na japońskie miasta miały zmusić Japończyków do kapitulacji
Reuters Archive
Amerykańskie naloty dywanowe na japońskie miasta miały zmusić Japończyków do kapitulacjiReuters Archive

Premier Japonii wziął udział w obchodach 70. rocznicy najtragiczniejszego bombardowania w historii. W amerykańskim nalocie na Tokio zginęło ok. 100 tys. osób i spłonęło 250 tys. budynków, więcej niż w późniejszym ataku atomowym na Hiroszimę i Nagasaki.

W nocy z 9 na 10 marca 1945 roku 334 amerykańskie ciężkie bombowce B-29 zrzuciły ponad półtora tysiąca bomb zapalających na japońską stolicę. W posiadającym drewnianą zabudowę mieście wybuchła potężna burza ogniowa, w wyniku której zginęło ok. 100 tysięcy osób, głównie ludności cywilnej, a część Tokio o powierzchni 4 tysięcy hektarów przestała istnieć.

Niszczenie japońskiego ducha

Bombardowanie to przewyższa pod względem spowodowanych strat bombardowanie Drezna w 1945 roku oraz zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki, i uważane jest za najtragiczniejsze w historii. W sumie, w rezultacie amerykańskich bombardowań w trakcie II wojny światowej, zniszczonych zostało 60 procent zabudowy Tokio.

Bombardowania Tokio były częścią amerykańskiej strategii nalotów dywanowych na japońskie miasta, które miały osłabić ducha walki Japończyków i zmusić ich do kapitulacji bez konieczności desantowania się na silnie ufortyfikowane wyspy Japonii. Szacuje się, że od stycznia 1944 r. do sierpnia 1945 r. Amerykanie zrzucili na japońskie miasta 157 tysięcy ton bomb, zabijając co najmniej 333 tysiące osób.

Zrzucone na Tokio w marcu 1945 roku bomby zapalające spowodowały burzę ogniową, którą przetrwały jedynie pojedyncze murowane budynki.US Army Signal Corps | public domain

Premier na obchodach

W oficjalnych obchodach 70. rocznicy tych tragicznych wydarzeń po raz pierwszy wziął udział premier Japonii, Shinzo Abe. - Musimy ze wszystkich sił starać się o utrzymanie pokoju, z pokorą pamiętając własną historię i tragedię II wojny światowej - powiedział Abe podczas ceremonii w centrum Tokio.

Premier Japonii budzi od tygodni duże międzynarodowe zainteresowanie w związku z jego spodziewanym przemówieniem w rocznicę zakończenia II wojny światowej. Nie wiadomo, czy konserwatywny polityk przeprosi przy tej okazji za japońskie zbrodnie dokonywane w trakcie II wojny światowej.

"Weźcie przykład z Niemiec"

Jak zarzucają mu Chiny, Abe stara się "rozmyć" japońską odpowiedzialność za wojnę na Dalekim Wschodzie i zamiast przepraszać, skupia się na przypominaniu cierpień samej Japonii. Wzięcie przykładu z Niemiec, które po wojnie przeprosiły za swoje zbrodnie i unormowały stosunki z państwami sąsiednimi, sugerowała wczoraj także Angela Merkel.

Kwestie historyczne budzą wciąż w Azji żywe emocje, a japońskim politykom regularnie zdarza się negować niektóre z japońskich zbrodni, m.in. zmuszanie kobiet do prostytucji i używanie broni chemicznej. Japonia, która była sojusznikiem nazistowskich Niemiec i faszystowskich Włoch, dokonała agresji m.in. na Chiny i kontrolowaną przez mocarstwa europejskie Azję Południowo-Wschodnią.

Autor: mm//gak / Źródło: Reuters, Japan Times

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia