Burmistrz po rozmowie z ojcem Lubitza: jest zdruzgotany, jego życie się rozsypało

[object Object]
Na miejsce katastrofy przyjechali bliscy ofiar tvn24
wideo 2/21

Rodzice Andreasa Lubitza, który według śledczych doprowadził do katastrofy airbusa linii lotniczych Germanwings, nie zabrali do tej pory publicznie głosu. Burmistrz francuskiej miejscowości Prads-Haute-Bléone rozmawiał z ojcem pilota. O jego stanie opowiedział telewizji BFM: - Niesie na swoich barkach cały ciężar dramatu. To człowiek, którego życie się rozsypało.

W zeszłym tygodniu w Alpach rozbił się airbus linii lotniczych Germanwings. Zginęło 150 osób. Zgodnie z ustaleniami śledczych, drugi pilot Andreas Lubitz świadomie doprowadził do katastrofy.

W pobliże miejsca katastrofy przyjechali rodzicie Lubitza. Razem z bliskimi pasażerów i innych członków załogi wzięli udział w uroczystości upamiętniającej ofiary.

Rodzice Lubitza zostali przesłuchani przez francuską prokuraturę. Po powrocie do kraju rozmawiać będą z nimi również niemieccy śledczy. Matka i ojciec drugiego pilota nie wypowiedzieli się dotąd publicznie, ani nie wydali żadnego oświadczenia.

"To człowiek, którego życie się rozsypało"

Rozmawiał z nimi Bernard Bartolini, burmistrz francuskiej miejscowości Prads-Haute-Bléone, która znajduje się niedaleko miejsca, w którym rozbił się samolot.

- To człowiek, którego życie się rozsypało - powiedział w rozmowie z telewizją BFM o ojcu Lubitza. - Potwornie mu współczuję. Stracił ukochaną osobę, a do tego jego syn najpewniej doprowadził do tej tragedii. Czuję do niego ogromny szacunek, znalazł się w samym środku wydarzeń, mimo że tego chciał - ocenił Bartolini.

Burmistrz dodał, że stanu ojca Lubitza "nie da się opisać słowami", a bliscy pozostałych ofiar są "zdruzgotani".

Jak relacjonował, niektórzy z nich zabrali z miejsca katastrofy kamienie. - Tak, jakby potrzebowali mieć ze sobą kawałek ziemi, by rozpocząć żałobę - powiedział w rozmowie z BFM.

Nie powinien lecieć

Po informacji śledczych, że Lubitz celowo doprowadził do katastrofy samolotu, w mediach pojawiły się doniesienia, że leczył się na depresję.

Podczas rewizji w mieszkaniu podejrzanego śledczy znaleźli porwane zwolnienie lekarskie dotyczące m.in. dnia, w którym doszło do katastrofy. Według prokuratury jest to dowód na to, że Andreas Lubitz ukrywał chorobę przed pracodawcą oraz przed kolegami z pracy. Zabezpieczone dokumenty o treści medycznej sugerują trwające dolegliwości i związane z nimi leczenie.

Zapowiadał, że go zapamiętają

Była dziewczyna Lubitza w rozmowie z niemieckim "Bildem" zdradziła, że pilot sugerował, iż dopuści się czynu, po którym wszyscy go zapamiętają.

- Pewnego dnia zrobię coś, co zmieni cały system, i wszyscy poznają moje nazwisko i zapamiętają je - miał jej powiedzieć któregoś dnia. - Nie wiedziałam, co to miało znaczyć, ale teraz (to zdanie) nabiera sensu - przyznała "Bildowi" gazeta.Wyjaśniła, że zdarzały mu się niewyjaśnione ataki agresji i problematyczne zachowanie.

Jak dodała, mężczyzna nie chciał mówić o swojej chorobie, przyznał jednak, że jest leczony przez psychiatrów.

Zdaniem kobiety jej były partner zdecydował się na desperacki krok, ponieważ zrozumiał, że ze względu na stan zdrowia nie będzie mógł latać jako kapitan na trasach międzykontynentalnych, co było jego marzeniem.

Autor: kg/ja / Źródło: BFM, elmundo.es, telegraph.co.uk, PAP

Raporty: