Protesty w stolicy Bułgarii. Prezydent Radew wezwał rząd do dymisji

Źródło:
PAP

Prezydent Bułgarii Rumen Radew oświadczył w sobotę, że jedynym wyjściem z napiętej sytuacji w kraju może być dymisja rządu i prokuratora naczelnego. Jednocześnie w Sofii miał miejsce kolejny antyrządowy protest.

Powodem sobotniego protestu stało się pobicie w noc z piątku na sobotę studenta uczestniczącego w antyrządowej demonstracji, który trafił w ciężkim stanie do szpitala.

MSW poinformowało w sobotę o 18 zatrzymanych uczestnikach protestu, twierdząc, że byli to opłacani kibice piłkarscy. Podało też, że lekkie obrażenia odniosło trzech policjantów. Nie wspomniało jednak o ciężko rannym uczestniku protestów, który - jak się okazało - jest studentem prawa w Hadze. Wiadomość do mediów podali jego rodzice, a w sieciach społecznościowych rozpowszechniono nagrania z pobicia.

"Wyjście jest tylko jedno - dymisja rządu"

Przed kolejnym protestem prezydent Radew podkreślił w oświadczeniu, że winę za piątkowe incydenty ponosi rządząca partia GERB, która zorganizowała wiec swoich zwolenników w bezpośredniej bliskości antyrządowego protestu. - To była celowa i niedopuszczalna prowokacja przeciw spokojowi społecznemu – ocenił.

- Gniew ludzi jest głęboki i gromadził się latami, mafijność rządów wyprowadziła ich na ulice. Wyjście z sytuacji jest jedno – dymisja rządu i prokuratora generalnego. Przemoc i manipulacje nie mogą przywrócić zaufania do tych instytucji. Zwlekanie zwiększa ryzyko chaosu – stwierdził

- Unia potrzebuje demokratycznej, przestrzegającej prawa Bułgarii – dodał.

Konflikt prezydenta z rządem i prokuraturą

Wicepremier Tomisław Donczew skomentował, że wypowiedź Radewa "świadczy, że domaga się on całej władzy". Niezależnie od tego rząd nie będzie domagał się jego dymisji, dodał. Minister polityki socjalnej Denica Saczewa oskarżyła prezydenta o próbę wywołania zamieszek i buntu.

Prokurator naczelny Iwan Geszew zarzucił prezydentowi, że "pogwałcił niezależność władzy sądowniczej" i postawił się w jednym rzędzie z "oskarżanymi przez prokuraturę oligarchami, którzy okradli kilka pokoleń Bułgarów".

Również w sobotę honorowy przewodniczący partii bułgarskich Turków DPS Ahmed Dogan i poseł tej partii Delian Peewski, biznesmen i baron medialny, oświadczyli, że rezygnują z korzystania z usług Krajowej Służby Ochrony. Podali, że nie mają zaufania do prezydenta, któremu ona podlega.

Zatrzymanie współpracowników Radewa

Protesty w Bułgarii rozpoczęły się od demonstracji poparcia prezydenta Rumena Radewa, a następnie przekształciły w wystąpienia antyrządowe. Do demonstracji doszło po czwartkowym wejściu do kancelarii prezydenta prokuratury i przeszukaniu kilku gabinetów jego współpracowników. Dwóch z nich zatrzymano. Sekretarz do spraw bezpieczeństwa Ilia Miłuszew został oskarżony o rozgłoszenie tajemnicy państwowej, prawnik Płamen Uzunow jest podejrzewany o korupcję

Prezydent w odpowiedzi wezwał do walki z mafią w rządzie i prokuraturze. W piątek oświadczył, że "protest przeciw bułgarskiej mafii przekształca się w kampanię i nie ma siły, która mogłaby ją wstrzymać".

Dwa tygodnie wcześniej parlament uchwalił nowelizację ustawy o MSW i powołał równoległą służbę ochrony w ramach resortu. Własną służbę ochrony powołała niedawno również prokuratura.

Autorka/Autor:dg/dap

Źródło: PAP