Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro nominował byłego ewangelikalnego misjonarza Ricardo Lopesa Diasa na szefa rządowego departamentu ds. odizolowanych plemion tubylczych. Krytycznie do decyzji prawicowego prezydenta odnoszą się organizacje pozarządowe i ONZ.
W środę w Brazylii ogłoszono nominację Ricardo Lopesa Diasa, antropologa i pastora ewangelikalnego na szefa departamentu ds. odizolowanych plemion w rządowej agencji zajmującej się ochroną rdzennej ludności (FUNAI),
Dias będzie dysponował szczegółowymi informacjami na temat odizolowanych plemion, łącznie z danymi na temat ich lokalizacji.
"Zachowanie misjonarzy jest tak samo złośliwe jak choroba"
Nominacja dla byłego ewangelikalnego misjonarza wzbudziła niepokój wśród rdzennej ludności Brazylii, organizacji pozarządowych, antropologów, a nawet urzędników państwowych, którzy obawiają się, że rząd skrajnie prawicowego prezydenta Jaira Bolsonaro próbował w ten sposób szerzyć chrześcijaństwo.
Bolsonaro zdarzało się w przeszłości wygłaszać rasistowskie uwagi na temat rdzennych mieszkańców kraju. Ostatnio stwierdził, że "coraz częściej stają się oni ludźmi takimi jak my".
Od końca lat 80. brazylijski rząd powstrzymywał się raczej od kontaktów z plemionami żyjącymi w dobrowolnej izolacji. Jak bowiem argumentowano, takie społeczności zasługują na ochronę przed przybyszami z zewnątrz, z którymi kontakt może się okazać dla nich szkodliwy.
Victoria Tauli-Corpuz, specjalna sprawozdawczyni ONZ ds. praw ludności rdzennej, zwróciła uwagę, że w Brazylii jest więcej dobrowolnie izolowanych plemion niż w jakimkolwiek innym kraju. Nominację dla Diasa nazwała "niebezpieczną decyzją".
Krytycy decyzji Bolsonaro twierdzą, że prezydent jest pod wpływem potężnego ewangelikalnego lobby. Według nich nominacja Diasa zagrozi przetrwaniu bezbronnych, odizolowanych grup, które w przeszłości, po zetknięciu z misjonarzami i innymi osobami z zewnątrz, bywały dziesiątkowane przez choroby.
Beto Marubo, rdzenny przywódca, zauważył, że misjonarze niszczą systemy przekonań rdzennej ludności. - Zachowanie misjonarzy we wspólnotach tubylczych jest tak samo złośliwe jak choroba - powiedział.
"Nie będę ewangelizował rdzennych mieszkańców"
Dias pracował jako misjonarz w latach 1997-2007. W swojej pracy doktorskiej z roku 2015 wyjaśniał, że jako młody człowiek postanowił zaangażować się w "sprawę" ewangelizacji rdzennych mieszkańców.
Rozmawiając w zeszłym tygodniu z gazetą O Globo, nie chciał powiedzieć, czy zamierza zmienić brazylijską zasadę braku kontaktu z rdzenną ludnością.
- Nie będę ewangelizował rdzennych mieszkańców - zapewnił.
Eksperci twierdzą, że działania mające na celu umożliwienie ewangelikalnym misjonarzom kontaktu z odległymi plemionami już się rozpoczęły. Uważają oni, że grupa misjonarzy pod pretekstem niesienia pomocy psychologicznej usiłuje dotrzeć do żyjącego w izolacji plemienia Suruwaha.
W tym dzikim, liczącym około 150 osób plemieniu, rytualne samobójstwa od dawna są częścią kultury. W zeszłym roku zabiło się pięciu członków Suruwaha.
Adriana Huber, antropolog z katolickiej organizacji pozarządowej, która żyła z Suruwaha od 2006 do 2011 roku, powiedziała, że samobójstwa są wpisane w życie plemienia i zdarzają się od lat trzydziestych XX wieku. Jak dodała, jakakolwiek ingerencja ze strony władz powinna być negocjowana z plemieniem, a nie narzucana.
Źródło: Guardian, New York TImes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock