Dilma Rousseff nie uzyskała ponad połowy głosów w wyborach prezydenckich w Brazylii i potrzebna będzie druga tura, by wyłonić nową głowę państwa - wynika z danych z komisji wyborczych po przeliczeniu 98 proc. głosów. Rousseff spotka się ze swym rywalem Jose Serrą 31 października.
Po przeliczeniu 98 proc. głosów Rousseff, wybrana osobiście jako jego następczyni przez obecnego prezydenta Luiza Inacio Lulę da Silvę, uzyskała 46,6 proc. głosów, podczas gdy do zwycięstwa wymagane jest 50 proc. plus 1 głos. Rousseff, z pochodzenia Bułgarka, reprezentuje rządzącą lewicową Partię Pracujących, której honorowym przewodniczącym jest da Silva. Centrowy kontrkandydat Jose Serra, były gubernator stanu Sao Paulo, zdobył 32,7 proc. głosów.
- Możemy potwierdzić, że będzie druga tura - powiedział przewodniczący Najwyższego Trybunału Wyborczego, Ricardo Lewandowski.
Zieloni namieszali
Niespodziewanie dobry wynik, głównie kosztem Rousseff, zdobyła kandydatka Partii Zielonych Marina Silva, na którą zagłosowało 19,5 proc. wyborców. Analitycy podkreślają, że głównie głosy jej zwolenników rozstrzygną kto zwycięży w drugiej rundzie.
Obecny prezydent Lula da Silva nie mógł ubiegać się o reelekcję bowiem pełni swój urząd już przed dwie kadencje. Rousseff, mająca za sobą udział w marksistowskiej partyzantce i była szefowa sztabu da Silvy, ma kontynuować obecną politykę, która przekształciła Brazylię w jeden z najszybciej rozwijających się krajów na świecie. Polityka ta polega na umiejętnym łączeniu programów socjalnych z zachętami dla inwestorów.
Poparcie od szefa
Wciąż bardzo popularny da Silva udzielał Rousseff całkowitego i aktywnego poparcia. Sondaże przed wyborami dawały jej znacznie ponad 50 proc. głosów. Dlatego wyniki niedzielnych wyborów odebrano jako nieco rozczarowujące.
Oprócz prezydenta, który jest jednocześnie szefem rządu, Brazylijczycy wybrali m.in. 27 gubernatorów, 513 członków Izby Deputowanych, 54 z 81 senatorów i 1059 członków parlamentów stanowych.
Źródło: PAP, lex.pl