Niemal po każdym zamachu terrorystycznym, do jakich dochodziło w ostatnich kilkunastu miesiącach, berlińska Brama Brandenburska podświetlana była w kolorach narodowych zaatakowanego kraju. Po zamachu w Petersburgu rosyjskiej flagi nie wyświetlono. A media twierdzą, że argumentacja władz niemieckiej stolicy w tej sprawie budzi wątpliwości.
W ciągu ostatniego półtora roku Brama Brandenburska siedmiokrotnie oświetlana była w kolorach krajów, w których dochodziło do aktów terroru. W przypadku zamachów w Paryżu, Brukseli, Stambule, Jerozolimie, samym Berlinie i ostatnio w Londynie, na fasadzie słynnego budynku pojawiały się kolory danego kraju. Dodatkowo, po ataku na klub gejowski w amerykańskim Orlando, Brama zaświeciła na tęczowo.
Jednak w poniedziałkowy wieczór - po tym, jak w zamachu w petersburskim metrze zginęło kilkanaście osób a kilkadziesiąt zostało rannych - symbol Berlina nie przybrał kolorów rosyjskiej flagi.
Rzecznik berlińskiego senatu (landowego rządu) tłumaczył, że Petersburg nie jest jest miastem partnerskim Berlina, a zgodnie z decyzją obecnego burmistrza tylko w przypadku aktów terroru w miastach partnerskich Brama Brandenburska ma zmieniać kolory.
"Miejsca, z którymi Berlin łączy szczególny związek"
Tyle, że ta reguła nie jest konsekwentnie przestrzegana. Z wymienionych miast ani Jerozolima, ani Orlando nie są miastami partnerskimi Berlina, a jednak w ich przypadku odstąpiono od oficjalnej zasady przyjętej przez władze miasta.
Jak podaje Spiegel Online, przedstawiciel berlińskiego senatu, tłumacząc te wyjątki, mówił o Orlando i Jerozolimie jako o "miejscach, z którymi Berlin łączy szczególny związek".
Nie po raz pierwszy władze Berlina spotykają się w tej kwestii z medialną krytyką. Podobnie było, gdy po krwawym akcie terroru na promenadzie w Nicei lub po zamachu na meczet w kanadyjskim Quebecu, nie odstąpiono od zasady "solidaryzowania się jedynie z miastami partnerskimi".
Autor: tmw//rzw / Źródło: Spiegel Online, RBB, Zeit, Welt.de
Źródło zdjęcia głównego: CLEMENS BILAN/PAP/EPA