"Bractwo Muzułmańskie to fanatycy, chcą wprowadzić prawo szariatu"

[object Object]
Gościem "Wstajesz i wiesz" był Egipcjanin Mohamed Saber tvn24
wideo 2/20

Wojsko stoi na straży świeckiego państwa, a Bractwo Muzułmańskie podporządkowuje kraj prawom religijnym - powiedział we "Wstajesz i wiesz" Mohamed Saber, Egipcjanin mieszkający w Polsce. - Bractwo Muzułmańskie to są fanatycy, to nie są muzułmanie, oni chcą wprowadzić prawo szariatu w Egipcie. Nie chcą żadnych turystów - wyjaśnił.

- Ja jestem po stronie naszego wojska, bo oni walczą dla Egipcjan - powiedział Saber. Wyjaśnił, że według niego armia pracuje nad uspokojeniem sytuacji w kraju. - Bracia Muzułmanie nie chcieli rozmawiać na spokojnie, od razu walczą. Jak wprowadzą prawo szariatu, to Egipt to będzie drugi Afganistan, my tego nie chcemy - powiedział. - To są terroryści, oni zabijają jeden drugiego - dodał.

Bracia Muzułmanie to terroryści

Mohamed Saber wyjaśnił, że Egipt liczy ok. 90 mln mieszkańców, z czego Bractwo Muzułmańskie liczy maksymalnie 10 mln członków. Reszta, czyli ok. 80 mln chciało, by to wojsko rządziło krajem. - Chcieliśmy takiego kraju, który zaprasza turystów. My kochamy cały świat. Jestem muzułmaninem i chcę, żeby moi przyjaciele w Egipcie też żyli spokojnie - dodał.

Wyjaśnił, że pomimo tego, że wojsko kilkukrotnie wzywało Braci do opuszczenia zajmowanych placów, ci nie zareagowali. - Oni chcą rozlewu krwi - ocenił Saber.

Egipcjanin wyjaśnił, że już Mubarak, którego obalono w czasie Arabskiej Wiosny, "wiedział, że oni są niebezpieczni" i zamykał członków islamistycznej organizacji w więzieniach. W czasie powstania w 2011 roku Bractwo pomagało protestującym Egipcjanom, brało udział w demonstracjach, ale - jak stwierdził Egipcjanin - wszystko zmieniło się, kiedy przejęli władzę w kraju. - Wcześniej nie mieliśmy demokracji, ale teraz jest gorzej - powiedział. - Od kiedy Mursi rządzi, to wszystko w kraju jest złe - dodał.

Wojsko usunęło demonstrujących

Egipskie siły bezpieczeństwa zlikwidowały w środę oba obozowiska zwolenników obalonego w lipcu prezydenta Mohammeda Mursiego w Kairze. Wojsko użyło siły wobec demonstrantów. W starciach zginęło co najmniej 525 osób, a ponad 3 tys. zostało rannych. Egipskie władze na co najmniej miesiąc wprowadziły w kraju stan wyjątkowy i godzinę policyjną. Z urzędu zrezygnował wiceprezydent Mohamed el-Baradei. Noc przebiegała już spokojniej, w czwartek główne ulice w Kairze blokowane są przez wojsko.

Autor: pk//bgr / Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Raporty: