Kobieta udająca studentkę próbowała zabić na uniwersytecie w Ankarze byłego ministra sprawiedliwości Turcji. W tym samym czasie w południowo-wschodniej części kraju w ataku bombowym zginęło dziewięciu żołnierzy.
Żołnierze zginęli, gdy pojazd opancerzony, którym jechali, wyleciał w powietrze na drodze łączącej miasta Diyarbakir i Bingol. - Czołg i samochód opancerzony patrolował drogę. Eksplozja nastąpiła w momencie, gdy miejsce zasadzki minął czołg. Dziewięciu żołnierzy zginęło - oznajmił szef tureckich sił zbrojnych gen. Ilker Babug.
Według telewizji CNN-Turk, żołnierze zginęli z rąk kurdyjskich rebeliantów, ale gen.Basbug nie wskazał podejrzanych.
Jeśli potwierdzą się przypuszczenie telewizji, będzie to oznaczało, że separatyści ze zdelegalizowanej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) znów uderzyli. PKK od 1984 roku walczy o autonomię tureckiego Kurdystanu - terenów zamieszkanych przez Kurdów w południowo-wschodniej Turcji.
W walkach z armią turecką zginęło około 40 tysięcy ludzi.
Zamach na ministra
Nie wiadomo też na razie, kto stał za zamachem na byłego ministra sprawiedliwości Hikmeta Sami Turka. Na uniwersytecie w Ankarze polityka zaatakowała kobieta udająca studentkę. Był to atak samobójczy, ale siła wybuchu była zbyt mała.
Ministrowi nic się nie stało, ucierpiała jedynie zamachowczyni. W związku z zamachem policja zatrzymała jeszcze jedną osobę - jej tożsamość nie jest znana.
Źródło: reuters, pap