"Przegrywający w sondażach, najdłużej urzędujący przywódca w Unii Europejskiej, rozważa sposoby na utrzymanie się u władzy niezależnie od wyniku wyborów zaplanowanych na kwiecień przyszłego roku" - pisze Bloomberg.
Agencja przypomniała, że Orban pochwalił zalety systemu prezydenckiego po spotkaniu w Białym Domu w zeszłym miesiącu z prezydentem USA Donaldem Trumpem, mówiąc, że "plan ten zawsze był brany pod uwagę". Bloomberg ocenia przy tym, że "inspiracją dla przywódcy Węgier mogłyby być przykłady Turcji i Rosji". "Możliwości podjęcia przez rząd Węgier próby zmiany konstytucji, dającej więcej władzy głowie państwa, nie wyklucza opozycyjna partia TISZA, która w większości przedwyborczych sondaży zajmuje pierwsze miejsce" - pisze Bloomberg.
"Jeśli Fidesz wygra w kwietniu, Orban mógłby objąć urząd prezydenta, jednocześnie przekazując sprawy rządowe zaufanemu sojusznikowi, takiemu jak Janos Lazar, ambitny minister budownictwa i transportu" - powiedziała agencji osoba zaznajomiona z procesami decyzyjnymi węgierskiego rządu.
"Jeśli przegra, jako prezydent może ograniczać zdolność Węgier do odbudowy pozycji lojalnego członka UE po latach wrogości wobec Brukseli. Ta ścieżka byłaby jednak ryzykowna, gdyby została uznana za sprzeczną z wolą społeczeństwa" - dodała.
"Plan awaryjny" czy "fake news"?
Bloomberg przypomniał, że na Węgrzech to parlament głosuje nad tym, kto zostaje głową państwa, dlatego "kwestią kluczową jest czas". "O ile Fidesz nie odniesie kolejnego miażdżącego zwycięstwa, Orban będzie musiał skorzystać z obecnej większości parlamentarnej przed kwietniowymi wyborami, by objąć urząd prezydenta" - pisze agencja. Kadencja obecnego prezydenta Tamasa Sulyoka wygasa w 2029 roku, dlatego musiałby on ustąpić ze stanowiska przed jej zakończeniem.
W ocenie Daniela Hegedusa, dyrektora ds. Europy Środkowej w think tanku German Marshall Fund w Berlinie, ewentualne przejście na system prezydencki nastąpiłoby prawdopodobnie na początku 2026 roku.
"To byłby plan awaryjny ratowania systemu i przyznanie, że nie da się tego zrobić drogą wyborów" - powiedział Hegedus. "To ryzykowne, ale nie można tego wykluczyć" - dodał.
Doniesienia te komentował w czwartek na X rzecznik rządu w Budapeszcie Zoltan Kovacs, pisząc, że "powracanie do tego tematu to nic innego jak zwykły lewacki fake news".
Autorka/Autor: asty/kab
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/AKOS KAISER / HANDOUT