Birmańczycy wybrali. Znów zaufali Aung San Suu Kyi

Źródło:
PAP, Reuters

Faworytem zakończonych w niedzielę w Birmie wyborów parlamentarnych jest rządząca partia Narodowa Liga dla Demokracji (NLD), kierowana przez Aung San Suu Kyi. Oficjalne wyniki częściowe spodziewane są w poniedziałek.

Wstępne wyniki podane przez agencję Kyodo wskazują, że Narodowa Liga dla Demokracji wygra po raz drugi, po zdecydowanym zwycięstwie w wyborach w 2015 roku, które zakończyło ponad pół wieku rządów junty wojskowej i władzy wspieranej przez wojsko.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE>>>

Informację agencji Kyodo, bazując na własnych sondażach potwierdziła sama NLD. Rzecznik tej partii powiedział, że według wewnętrznych wyliczeń ugrupowanie zdobyło 322 z 476 mandatów parlamentarnych do obydwu izb. – Dla narodu i dla naszej partii jest to bardzo mobilizujący wynik – powiedział Myo Nyunt agencji Reutera.

W tegorocznych wyborach parlamentarnych do zdobycia było 315 z 425 mandatów do izby niższej oraz 161 z 217 do izby wyższej.

Mniejsza różnica niż pięć lat temu

Wybory w Birmie postrzegane są jako wotum zaufania wobec Aung San Suu Kyi, która pozostaje popularna w kraju, ale za granicą jej reputacja upadła w wyniku oskarżeń pod adresem Birmy o ludobójstwo na muzułmańskiej mniejszości Rohingdża. Liderka Birmy broniła działań armii tego kraju, oskarżanej o zbrodnie na Rohingdżach.

Aung San Suu Kyi, która spędziła 15 lat w areszcie domowym, walcząc o demokrację z reżimem wojskowym, uważana jest przez Birmańczyków za symbol walki o demokrację i prawdopodobnie wygra wybory, ale mniejszą różnicą głosów niż pięć lat temu - przewiduje Reuters. Jak pisze agencja Kyodo, frekwencja w głosowaniu była wysoka, a wyborcy ustawiali się w kolejkach do głosowania jeszcze przed otwarciem lokali wyborczych. AFP zauważa, że wybory w Birmie odbyły się mimo pogarszającej się sytuacji epidemicznej w tym państwie. Koronawirusem zakaziło się tam już ponad 60 tysięcy osób, z których 1,4 tysiąca zmarło. Sytuacja w tym kraju z bardzo słabym systemem opieki zdrowotnej jest jedną z najbardziej niepokojących w całej Azji Południowo-Wschodniej - zaznacza AFP. Już przed wyborami pojawiały się głosy wzywające do przełożenia głosowania z powodu koronawirusa.

Nie wszyscy obywatele dopuszczeni do głosowania

Agencja Reutera zauważyła, że do wyborów nie dopuszczono setek tysięcy Rohindżów zamieszkujących obozy i wioski w stanie Rakhine. Partia na rzecz Demokracji i Praw Człowieka reprezentująca tę mniejszość oświadczyła, że decyzja o pozbawieniu Rohindżów praw wyborczych jest "rozczarowująca".

Państwowa komisja wyborcza tłumaczyła, że wybory na obszarach dotkniętych konfliktami etnicznymi nie mogą się odbyć ze względów bezpieczeństwa. Ponadto – argumentowała – aby móc głosować należy mieć birmańskie obywatelstwo. Władze Birmy nie uważają większości Rohindżów za obywateli swojego kraju, traktując ich jako migrantów z sąsiedniego Bangladeszu.

Autorka/Autor:pqv,ft\mtom

Źródło: PAP, Reuters

Tagi:
Raporty: