W Mińsku ruszył proces w sprawie pobicia Ramana Bandarenki. Na ławie oskarżonych nie ma jednak sprawców. Oskarżonymi są dziennikarka niezależnego portalu, która napisała o tej głośnej sprawie i lekarz, który ujawnił wyniki badań krwi poszkodowanego.
Proces rozpoczął się o godzinie 10 (8 czasu polskiego) przed sądem dzielnicy moskiewskiej w Mińsku. Na salę rozpraw wpuszczono bliskich krewnych oskarżonych, przedstawicieli państwowych mediów i dyplomatów, łącznie około 40 osób. Wejście jest strzeżone przez ludzi w cywilnych ubraniach. Arciom Sarokin i Kaciaryna Barysiewicz zostali przywiezieni do sądu na dziesięć minut przed rozprawą, eskortowano ich w kajdankach - przekazała białoruska sekcja Radio Swoboda.
Niezależny portal TUT.by poinformował, że dziennikarze krytycznych wobec władz mediów nie zostali akredytowani.
Dziennikarka TUT.by Kaciaryna Barysiewicz i lekarz anestezjolog Arciom Sarokin są oskarżeni o ujawnienie tajemnicy lekarskiej.
Obojgu grozi do trzech lat więzienia. Prokuratura zarzuciła im ujawnienie tajemnicy lekarskiej, co miało pociągnąć za sobą "wzrost społecznego napięcia i tworzenie atmosfery braku zaufania do organów państwowych".
Chodzi o artykuł Barysiewicz z 13 listopada 2020 roku, który ukazał się na łamach portalu TUT.by. "Lekarz szpitala pogotowia ratunkowego: We krwi Bandarenki było zero promili" - ta informacja trafiła do mediów już wcześniej, a dziennikarka tylko ją potwierdziła. Ponadto na publikację informacji zgodziła się matka Ramana Bandarenki.
Oskarżenie będzie argumentować, że publikując taki materiał, Barysiewicz podsycała społeczne protesty, które wybuchły w listopadzie po pobiciu Bandarenki przez "nieznanych zamaskowanych sprawców". Białorusini ponownie wyszli wtedy na ulicę, zszokowani zabójstwem mężczyzny.
Ujawnili kłamstwa władz
Raman Bandarenka zmarł wieczorem 12 listopada 2020 roku w szpitalu w Mińsku na skutek doznanych ciężkich obrażeń. Wcześniej na podwórku, zwanym potocznie placem Przemian, został zaatakowany, najprawdopodobniej przez funkcjonariuszy w cywilu, którzy obcinali wiszące na ogrodzeniu biało-czerwono-białe wstążki, będące symbolem oporu przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki.
Po pobiciu sprawcy zabrali Bandarenkę do mikrobusu. Potem miał trafić na komisariat, a kilka godzin później do szpitala w stanie krytycznym, z ciężkimi obrażeniami. Sarokin, który jest anestezjologiem, uczestniczył w operacji mężczyzny.
Przedstawiciele organów ścigania oraz Alaksandr Łukaszenka twierdzili później, że na podwórku doszło do "sąsiedzkiej awantury", a Bandarenka był pijany. Barysiewicz i Sarokin ujawnili kłamstwo władz, w tym osobiście prezydenta. Część ekspertów nie ma wątpliwości, że to właśnie dlatego postawiono im tak poważne zarzuty.
W czwartek w Mińsku zapadł wyrok skazujący na dwa lata więzienia dwie dziennikarki Biełsatu Kaciarynę Andrejewą i Darię Czulcową. Tamto postępowanie również miało związek ze śmiercią Bandarenki – reporterki zostały skazane za relację online z poświęconego mu wiecu pamięci na placu Przemian.
Źródło: PAP, Radio Swoboda, TUT.by
Źródło zdjęcia głównego: TUT.by